12 lipca Sejm odrzucił projekt nowelizacji Kodeksu karnego zakładający depenalizację i dekryminalizację aborcji. Za przyjęciem projektu Lewicy opowiedziało się 215 posłów, przeciwko było 218, a dwóch wstrzymało się od głosu.
Propozycji tej, mimo partyjnej dyscypliny, nie poparł Roman Giertych. Poseł KO znajdował się na sali plenarnej, jednak nie wziął udziału w głosowaniu. Tłumacząc decyzję w tej sprawie ostro skrytykował projekt, określając go jako niechlujny, nierozsądny, a w niektórych punktach wręcz groźny dla kobiety.
– Temat aborcji prędzej czy później rozwali koalicję. Tu nie ma żartów. Musimy znaleźć kompromis – podkreślił w rozmowie z Gazeta.pl.
Aby nie dopuścić do tego, poseł wyszedł w poniedziałek z własną propozycją w tym temacie. W myśl przygotowanego przez niego projektu, przerwanie ciąży do 12. tygodnia ciąży było ścigane tylko w przypadku, jeśli wniosek taki złoży sama kobieta, która poddała się zabiegowi.
Kotula: Giertych chce dziś grać rolę "rozjemcy"
Sprawę komentuje lewicowa minister Katarzyna Kotula, która nie szczędzi posłowi słów krytyki.
"Przeciwnik praw kobiet, który stchórzył w głosowaniu w sprawie częściowej depenalizacji aborcji, chce dziś grać rolę “rozjemcy”. Dziękujemy, ale nie potrzebujemy. Wiemy co jest, a co nie jest, dziś możliwe do przegłosowania, a proponowana przez nas ustawa, po naniesionych poprawkach – to coś za czym konserwatyści, w zgodzie z własnym sumieniem, mogli spokojnie zagłosować. Chyba że pod maską “demokraty”, który używa haseł o praworządności i konstytucji jako zasłony dymnej, kryje się religijny fundamentalista i zwolennik zakazu aborcji, który nie jest w stanie wznieść się w działaności politycznej ponad własną przeszłość jako szefa i twórcy młodzieży wszechpolskiej" – napisała Kotula.
Następnie minister poradziła Giertychowi, aby zajął się rozliczaniem "swoich eks kolegów z prawicowych rządów".
Czytaj też:
Kolczatka u GiertychaCzytaj też:
Biejat oburzona na Bosaka. "Jak się pan do mnie odzywa"