"Dziesięć lat temu PiS było w politycznej defensywie. Przegrywało wybory za wyborami i pojawiały się pomysły, by wymienić szefa partii" – pisze 'Super Express". W rozmowie z dziennikarzami tego tytułu Zbigniew Girzyński przyznaje, iż była koncepcja, aby to on powalczył o funkcję prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Jak wiadomo, nic z tego nie wyszło. Polityk wskazuje na "fatalną rolę w całej operacji" Michała Kamińskiego i Adama Bielana.
– Dwóch panów, Michał Kamiński i Adam Bielan, którzy byli wówczas bardzo aktywni przy prezesie, polecieli go ostrzec: "Prezesie, Girzyński chce kandydować – opowiada poseł PiS. Jaka była reakcja? – Wtedy Jarosław Kaczyński, który jest człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru (...), mówi: "to dobrze, przynajmniej widać, że facet ma jaja". Na co oni we dwóch odparli: "Panie prezesie, a jak ktoś dla jaj go wybierze? Nie ryzykujmy. Zmieńmy zapisy regulaminu, żeby w ogóle nie mógł kandydować" – dodaje Girzyński.
Rozmówca "Super Expressu" zwraca uwagę, że później zapisy regulaminu rzeczywiście zostały zmienione. Girzyński podkreśla, że "tyle trzeba było zebrać podpisów, że choćby nawet Ziobro chciał kandydować, to by nie zebrał".
Zbigniew Girzyński ostatecznie nie wystartował w wyborach na prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
Czytaj też:
Polityk PiS udawał ojca wdzięcznego za 500 Plus? "Internet obiegł fake news"Czytaj też:
Ziemkiewicz: Dlatego nie cofną się przed żadnym świństwem i podłością