Wyborcze pakiety trafią do skrzynek pocztowych, ale już samo głosowanie polega na tym, że będzie trzeba pójść do specjalnych skrzynek i tam zostawić kopertę z głosem oraz danymi osobowymi. Skrzynki w praktyce będą więc ulicznymi urnami wyborczymi - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Zdaniem "Dziennika Gazety Prawnej" wątpliwości może budzić również to, że znaczną część wyborczych procedur przeprowadzą nie komisje wyborcze, a firma, jaką jest Poczta Polska. Według Kodeksu wyborczego czynności te należą do Państwowej Komisji Wyborczej i okręgowych komisji wyborczych.
Konstytucjonaliści, których gazeta zapytała o zdanie na ten temat, uważają, że łamana jest zasada niewprowadzania istotnych zmian w okresie pół roku przed wyborami i nie przestrzegane są reguły postępowania z projektami kodeksów. Wątpliwości ma budzić również fakt, że poprawka Prawa i Sprawiedliwości dodatkowo wprowadza możliwość dla marszałek Sejmu zmiany zarządzonego już terminu wyborów.
Jak ujawnił "Dziennik Gazeta Prawna", brakuje też kandydatów do komisji wyborczych. Z danych 176 miast wynika, że choć do prac w komisjach wyborczych potrzeba minimum 32,6 tys. osób, do początku kwietnia zgłosiło się zaledwie 7,5 tys.
Wybory korespondencyjne
W poniedziałek wieczorem Sejm przyjął ustawę PiS ws. głosowania korespondencyjnego. W uzasadnieniu projektu napisano, że nowa regulacja ma związek z bezpiecznym przeprowadzeniem wyborów prezydenckich w warunkach ogłoszonego w Polsce stanu epidemii koronawirusa. Za przyjęciem ustawy – z trzema poprawkami PiS – opowiedziało się 230 posłów, 226 było przeciw, a 2 wstrzymało się od głosu.
Nowelizacja Kodeksu wyborczego daje marszałkowi Sejmu prawo, by w czasie stanu epidemii zmienić termin wyborów, ale w granicach określonych przez ustawę zasadniczą. Daje również możliwość przeprowadzenia wyborów wyłącznie w formie korespondencyjnej.
Projekt trafił już do prac w Senacie, który ma 30 dni na jego rozpatrzenie.
Czytaj też:
"Rz": Dlaczego PiS chce wyborów korespondencyjnych?Czytaj też:
Budkę zapytano o notowania Kidawy-Błońskiej. Oto co odpowiedziałCzytaj też:
Odważna decyzja Kosiniaka-Kamysza. "Jestem przygotowany"