Z ustaleń Onetu wynika, że do wizyty prostytutki w Wydziale Zamiejscowym w Szczecinie Delegatury ABW w Gdańsku doszło w październiku ubiegłego roku. Kobietę miała tam przywieźć w godzinach wczesno wieczornych taksówka. Ten sam samochód odebrał ją o ok. 2 nocy.
Cała sprawa zapewne nie wyszłaby na jaw, gdyby nie fakt, że funkcjonariusz, który następnego dnia rano przybył na służbę zauważył, że pomieszczenie służby dyżurnej nie wygląda tak, jak powinno. "Ujawnił m.in. zużytą prezerwatywę i ślady organiczne. Natychmiast poinformował o tym swojego przełożonego. W celu wyjaśnienia sytuacji dokonano przeglądu monitoringu" – czytamy.
W toku późniejszych ustaleń okazało się, że prostytutka została wpuszczona do pomieszczenia służby dyżurnej. To miejsce szczególne, ponieważ nawet nie wszyscy funkcjonariusze mają do niego dostęp. Znajdują się tam bowiem informacje niejawne, takie jak dane osobowe wszystkich funkcjonariuszy, a także informacje dotyczące procedur alarmowych wraz z kodami i hasłami, oraz szafa pancerna z kilkoma sztukami broni wraz z amunicją.
Zgodnie z zaleceniem naczelnika szczecińskiego ABW, monitoring został zabezpieczony, a sam funkcjonariusz wezwany do złożenia wyjaśnień. Mężczyzna miał tłumaczyć, że źle się poczuł i przyjechała do niego kuzynka. Naczelnik nie dał jednak wiary tłumaczeniom i wszczął postępowanie dyscyplinarne wobec funkcjonariusza. Z ustaleń Onetu wynika, że zostało ono wstrzymane przez jego przełożonego z Gdańska.
"Jak wynika z naszych informacji, do dzisiaj nikt nie zweryfikował kim była ta kobieta, dla kogo pracuje i z kim utrzymuje kontakty. Nie sprawdzono też taksówkarza, który przywiózł i odwiózł kobietę" – wskazuje serwis.
Czytaj też:
"Jesteśmy w trudnej sytuacji z tą kandydaturą". Nieoczekiwana szczerość polityka PO nt. Kidawy-BłońskiejCzytaj też:
Maseczki przekazane Polsce przez UE bezużyteczne. Szumowski: To smutna informacja