Żona Jerzego Stuhra, Barbara, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" opowiedziała o tym, jak się czuje jej mąż.
"Jest jeszcze troszkę zagubiony. Natomiast po tym, co w ostatnich tygodniach przeszedł, to czuje się dobrze. Nie jest sparaliżowany, czasami trudno mu wypowiedzieć pewne słowa – będzie potrzebował pomocy logopedy i rehabilitacji, ale jego mózg pracuje cały czas. Trzeciego dnia po zatorze poprosił o treść sztuki, którą przygotowuje dla jednego z teatrów" – mówi Barbara Stuhr.
Żona aktora przypomina, że to była kolejna "walka o jego życie" – wcześniej wygrał walkę z rakiem i przeżył dwa zawały serca. "Dobrze, że w tę noc, kiedy do tego doszło, wszyscy byliśmy w domu pod Nowym Targiem i szybko udało się skutecznie wezwać pomoc. Karetka była u nas dosłownie w kilka minut, najpierw trafiliśmy do szpitala w Nowym Targu, a stamtąd do nowego Szpitala Uniwersyteckiego w Prokocimiu. Na każdym etapie spotkaliśmy profesjonalistów, dzięki którym mój mąż żyje. W Krakowie udało się wyciągnąć skrzep, który blokował przepływ krwi, co ułatwiło powrót do zdrowia" – wskazuje Barbara Stuhr.
Kobieta zaprzecza, jakoby nagłe pogorszenie się stanu zdrowia jej męża miało związek z wyborczą wygraną Andrzeja Dudy: "Tak samo nieprawdziwe informacje, jak ta, że do krakowskiego szpitala leciał helikopterem. Na kilka dni przed tym wydarzeniem już czuł się źle, a w tamtą noc dolegliwości stały się naprawdę poważne".
Czytaj też:
Premiera polskiego samochodu elektrycznego. Pokazano prototypCzytaj też:
Antoni Kurski komentuje atak "Wyborczej": Im chodzi o polityczną zemstę