Śledztwo dotyczące małej afery taśmowej ruszyło po zamknięciu głównego postępowania w sprawie podsłuchów. Markowi Falencie postawiono w nim dziewięć zarzutów – głównie za ujawnienie "nieustalonym osobom" treści nagranych rozmów, a dwa dotyczące bezprawnego założenia i posłużenia się urządzeniem podsłuchowym.
Jak ustaliła "Rzeczpospolita", do tej pory wszystko wskazywało na to, że postępowanie jest bliskie finału, a prokuratura niebawem sporządzi akt oskarżenia. Jednak wątpliwe, by nastąpiło to jeszcze w tym roku. Gazeta ustaliła, że śledztwo, które miało potrwać do 4 września, zostanie przedłużone.
Powodem jest – według dziennika – przesłuchanie jednego ze świadków. Jest z tym kłopot, bo od miesięcy nie wiadomo, gdzie ta osoba przebywa. O kogo chodzi?. Śledczy milczą. "Rz" dowiedziała się, że jest to osoba powiązana ze służbami. Zdaniem gazety prokuraturze może zależeć na jej zeznaniach, by obalić sugestie, że Falenta pracował dla służb.
Jak przypomina dziennik, biznesmen nigdy nie przyznał się do zlecania podsłuchów, a w sprawie małej afery taśmowej nawet nie złożył wyjaśnień.
Czytaj też:
Jest nowe nagranie z afery taśmowej. RMF: Dziwne zachowanie śledczych