Przypomnijmy, że aktywista Michał Sz. "Margot", został zatrzymany przez policję w centrum Warszawy, 7 sierpnia. Zatrzymanie związane było z uszkodzeniem samochodu Fundacji Pro-Prawo do Życia, do którego kilka tygodni wcześniej.
W trakcie zatrzymania aktywiści próbowali zatrzymać policję, nie pozwalając funkcjonariuszom odjechać. Jak tłumaczył nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, Michał Sz. chciał sam oddać się w ręce policji przed siedzibą organizacji Kampania Przeciw Homofobii, ale funkcjonariusze obawiali się, że to prowokacja. – Dlatego w otoczeniu tłumu agresywnych ludzi funkcjonariusze od tego odstąpili, w przeciwnym razie mogło dojść do zagrożenia ich bezpieczeństwa. Do zatrzymania doszło dopiero na Krakowskim Przedmieściu, a agresja skierowana na radiowóz tylko potwierdziła, że wcześniejsze zachowania mogło mieć właśnie znamiona prowokacji – komentował Marczak w rozmowie z Onetem.
"Lecimy dalej z tym cyrkiem, chodźmy pod Chrystusa!"
Sytuację komentował w rozmowie z serwisem oko.press także sam Michał Sz. W wywiadzie nie brakuje przekleństw, a aktywista przyznaję, że chciałby, aby Polska "była trochę bardziej rozpier******".
Na początku rozmowy dziennikarz pyta Michała Sz. O samopoczucie. – Po areszcie? Zaje******. Gorzej, jeśli chodzi o powrót do rzeczywistości. Ciężko mi nadrobić wydarzenia ostatnich trzech tygodni, a chciałabym to zrobić, żeby wiedzieć do jakiej Polski wróciłam. I czy faktycznie moje pragnienie, by była trochę bardziej rozpier******, się spełniło – szczerze odpowiada aktywista.
Mówiąc o swoim zatrzymaniu Michał Sz. opowiada jak chciał oddać się w ręcę policji już pod siedzibą KPH. – Naprawdę myślałam, że mnie zapakują do wozu i odjedziemy. To było ciekawe doświadczenie. Policjanci, którzy dotąd nie potrzebowali rozkazu, żeby mnie rzucić na ziemię, wykręcać ręce i zawlec do suki, teraz zgłupieli. (…) A skoro nie chcieli mnie aresztować, skoro mogłam jeszcze sprawdzić własną wolność i ograniczenia policjantów, stwierdziłyśmy, że okej. Lecimy dalej z tym cyrkiem, chodźmy pod Chrystusa! – stwierdza.
Działacz środowisk LGBT wyznaje też w wywiadzie, że „miała taką fantazję, że wszyscy ustawią się w szeregu, a ona sama przejdzie pod Chrystusa i tam ją skują”. – Miałabym ładny obrazek. No ale, jak wiemy, wyszło inaczej – tłumaczy Michał Sz.
Czytaj też:"Czuję, że ktoś mnie w tym kraju zabije". Michał Sz. twierdzi, że "jest chrześcijanką w homofobicznym kraju"