"Politykuję z prostego względu – chcę żyć godnie. A to cholernie trudne, gdy jest się gejem i ateistą – żali się w magazynie Gazety Wyborczej Robert Biedroń, zaznaczając, że heteroseksualni politycy mają łatwiej w polskiej polityce. "Pracowałem kilkakrotnie ciężej niż oni. A wszystko dlatego, że określali się jako heteroseksualni. To im dawało immunitet. Dzięki niemu nie musieli nic robić, bo podobna legitymacja oznaczała kompetencje. Więc co mi pozostało? Harówka. Ale dzięki niej wybrano mnie na koniec kadencji na najlepszego posła" – twierdzi obecny prezydent Słupska.
"Tęczowy dzień", co w tym złego?
Zdaniem Biedronie w polskich szkoła przydałaby się edukacja dot. społecznej tolerancji. "Niedawno na sesji rady miasta część radnych pytała, czy w szkołach będę organizował tęczowe piątki. Bo chodzą plotki, że zamierzam je wprowadzić" – mówił, zaprzeczając, że wpadł na taki pomysł, jednak, po zastanowieniu, stwierdził, że nie jest to złe rozwiązanie.
"Po pytaniach na sesji zacząłem się zastanawiać, czy nie wprowadzić tęczowego dnia. Bo co jest złego w rozmowie o szacunku do osób różnej orientacji? Zwłaszcza jeśli w podręcznikach szkolnych można nadal przeczytać, że homoseksualność jest zaburzeniem. Że związek partnerski powoduje choroby" – mówi dla "Wysokich Obcasów".