Minister był pytany w TVN24, czy prawdziwe są doniesienia o wprowadzeniu od środy "całkowitego lockdownu". Taka zapowiedź miała się pojawić na poniedziałkowym spotkaniu premiera Mateusz Morawieckiego z przedstawicielami klubów i kół parlamentarnych.
– Nie brałem udziału w całym spotkaniu, ja tego nie słyszałem – stwierdził Dworczyk. – Nie wykluczamy żadnego scenariusza oczywiście. Ale jeżeli chodzi o ten twardy lockdown, to rząd robi wszystko, żeby takiego scenariusza uniknąć – dodał.
Według niego "rząd stara się iść wąską granią, gdzie po jednej stronie jest wydolność służby zdrowia i zagrożenie całkowitej zapaści systemu opieki zdrowotnej, a po drugiej stronie bardzo poważne kłopoty gospodarcze".
Minister odpierał zarzuty dotyczącego tego, że rząd nie przygotował się na drugą falę epidemii. – W lecie były prowadzone zakupy nie tylko odzieży ochronnej, sprzętu ochrony indywidualnej – przekonywał. Jak dodał, 3 tys. respiratorów zostało kupionych, a jeszcze kilka tysięcy zamówionych. – Dla żadnego pacjenta w Polsce nie zabraknie tych urządzeń – zapewnił.
Dworczyk przyznał jednocześnie, że "system jest na granicy wydolności". Jak tłumaczył, dalszy rozwój sytuacji zależy od liczby zachorowań i dynamiki przyrostu chorych. – Również od rządu, w dużej części, my się nie uchylamy od odpowiedzialności, ale zależy też od każdego obywatela i od tego, jak poważnie podchodzi do obostrzeń – stwierdził minister.
Czytaj też:
Dlaczego nie opublikowano wyroku TK ws. aborcji? Dworczyk odpowiada