Ulicami stolicy po raz kolejny przeszedł w środę Marsz Niepodległości. W tym roku ze względu na sytuację epidemiczną, organizatorzy wydarzenia zdecydowali się na inną niż dotychczas formułę demonstracji. Uczestnicy mieli przybyć na rondo Dmowskiego samochodami i motocyklami. Niestety, nie wszyscy dostosowali się do tej decyzji.
W czasie manifestacji doszło do starć z policją oraz wywołania pożaru w jednym z mieszkań w bloku stojącym przy trasie marszu. Organizatorzy pisali o prowokacjach lewicowych bojówek. Wydarzenie zostało zakończone po godzinie 17.00.
Podczas marszu doszło także do postrzelenia fotoreportera "Tygodnika Solidarność". Tomasz Gutry ma 74-lata. "Według relacji naszego fotoreportera postrzał w policzek otrzymał z kilku metrów, trudno więc mówić o przypadku. Miał też widoczny aparat fotograficzny. Kula utkwiła w ranie. Tomasza Gutrego czeka operacja usunięcia kuli" – napisała redakcja "TS" w oświadczeniu. Zdjęcie zakrwawionego fotoreportera szybko obiegło media społecznościowe.
"Nie dotrzymano obietnic"
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji wskazuje, że odpowiedzialność za wczorajsze wydarzenia ponoszą organizatorzy. Bezpośrednio wskazuje Roberta Bąkiewicza, prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
– W tym przypadku organizator, czyli pan Bąkiewicz, nie dotrzymał obietnic. Za pośrednictwem mediów wskazywał na odpowiedzialność, na świadomość zagrożenia. W tym przypadku mieliśmy do czynienia z tradycyjną formą, która obecnie jest niezgodna z obowiązującymi przepisami. Należy zwrócić uwagę, że pan Bąkiewicz sam szedł w tym marszu i nie jechał żadnym pojazdem – stwierdził nadkom. Sylwester Marczak w rozmowie z Polsat News.
Funkcjonariusz opiera również zarzuty o prowokowaniu zamieszek przez policjantów.
– Bardzo często tam, gdzie mamy do czynienia z agresją, działanie policji może być tylko jedno. Używamy środków przymusu bezpośredniego. Należy zwrócić uwagę, że bardzo często organizatorzy bez względu na to, czy są to protesty, czy marsze mówią o prowokacji policji. Pamiętajmy o jednym - policjanci w ostatnich tygodniach interweniowali w przypadkach, gdy byli atakowani, gdy było niszczone mienie – powiedział rzecznik KSP.
Czytaj też:
Zandberg pisze o "brunatnym bydle". Spurek upomina go, aby nie obrażał... bydłaCzytaj też:
"Wszyscy jesteśmy bardzo rozczarowani". Dworczyk zapowiada: Te kwestie będą wyjaśniane