Ekspert: Nieustanna propaganda medialna i rządowa budzi niepotrzebną panikę

Ekspert: Nieustanna propaganda medialna i rządowa budzi niepotrzebną panikę

Dodano: 53
Łóżka szpitalne. Fot. zdjęcie ilustracyjne
Łóżka szpitalne. Fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Leszek Szymański
– Zaprzestanie kwarantanny, a także zaprzestanie wykonywania testów, które bardzo często dają wyniki fałszywie dodatnie i fałszywie ujemne, odblokowałoby sparaliżowaną ochronę zdrowia – mówi ordynator oddziału zakaźnego szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej dr Zbigniew Martyka w rozmowie z portalem temi.pl.

Ekspert wskazuje, że niezwykle niekorzystne dla naszego zdrowia jest życie w poczuciu zagrożenia i lęku, a to, jak mówi, jest utrzymywane przez rząd i media od marca. – Odizolowanie ludzi od siebie, zamykanie ich w domach, straszenie negatywnymi skutkami wychodzenia na spacery, permanentne używanie określeń „śmiertelny” wirus (tak, jakby inne nie mogły spowodować zgonów) – niszczy odporność, powoduje depresję i lęk (co także działa destrukcyjnie na nasz układ odpornościowy). Jeśli wymaga się od osoby zdrowej, nie kaszlącej, nie mającej żadnych objawów infekcji, żeby na spacerze, na którym nie spotyka się z innymi ludźmi – np. na pustej ulicy, nosiła szczelnie zakrywającą usta i z nos maseczkę, bez względu nawet na ewentualne przeciwwskazania zdrowotne (są takowe, potwierdzone naukowo, wbrew niemerytorycznym wypowiedziom byłego ministra zdrowia) – to jest to całkowity absurd. Tak, jak przyznał były już Główny Inspektor Sanitarny: Ta maseczka ma oczywiście także w jakiejś mierze, no nie w pełni oczywiście, zatrzymuje patogeny. Ale ta maseczka świadczy o tym, że jest pandemia – wskazuje dr Matyka.

Lekarz zaznacza, że nie należy traktować koronawirusa dużo poważniej od inncyh tego typu wirusów: – Nieustanna propaganda medialna i rządowa z używaniem określeń „śmiertelny” wirus (często wypowiadanych przez dziennikarzy dramatycznym tonem) powoduje, że wielu ludzi ulega panice. Niestety, przekłada się to często na służby medyczne. Zwłaszcza dotyczy to tych, którzy na co dzień stykają się z osobami chorymi. Sądzę, że liczba zgonów osób zakażonych wirusem SarsCov-2 (nie jest to jednoznaczne ze zgonami z powodu zakażenia tym wirusem) napawa właśnie lękiem. Ponieważ osoby, u których wykryto wirusa są traktowane jak „chore na covid”, ich zgon spowodowany poważnymi przewlekłymi chorobami jest kwalifikowany jako zgon wywołany zakażeniem SarsCov-2. W ten sposób liczba tak kwalifikowanych zgonów wzrasta i jest pożywką dla tych, którzy chcą wzbudzić lęk, panikę. Tymczasem nieadekwatne do rzeczywistego zagrożenia działania, paraliżujące normalne funkcjonowanie placówek ochrony zdrowia jest przyczyną kilkakrotnie większej liczby zgonów z powodu chorób przewlekłych.

– Dziwnym jest fakt, że w chwili obecnej prawie nie ma zachorowań na grypę. Według badań przeprowadzonych przez rządową agencję Public Health England, globalna liczba zachorowań na grypę w 2020 roku spadła o 98 proc., w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. Nie jest możliwe, by grypa zniknęła. Biorąc pod uwagę fakt podawany przez wielu naukowców, że testy PCR są mało wiarygodne, nasuwa się wniosek, że zakażenia grypowe (które przecież nie mogły zniknąć w nadzwyczajny sposób) są traktowane jako zakażenia SarsCov-2. Mamy więc zakażenia wirusowe, typowe dla tej pory roku. Co ważne – zakażenie SarsCov-2 traktuje się jako wyjątkowe, a inne, np. grypowe nie są przedstawiane jako zagrożenie epidemiczne – mówi ordynator oddziału zakaźnego szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej.

Czytaj też:
Co wpływa na szerzenie się koronawirusa? Temperatura i wilgotność nie są tak istotne
Czytaj też:
Możliwa krótsza kwarantanna po przyjeździe do Wielkiej Brytanii

Źródło: temi.pl
Czytaj także