To przez tę, ocenianą jako niewykonalna, procedurę traktatową – Komisja Europejska musiała proponować nowy „mechanizm praworządności”, a wrogowie Unii – mogli cynicznie wykorzystać to do stawiania jej zarzutów o „omijanie” traktatowego prawa.
Tymczasem o wiele prościej by było, gdyby w art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej wprowadzić zapis, że to złożenie weta wobec rekomendacji Komisji Europejskiej powoduje natychmiastowe „stwierdzenie istnienia ryzyka poważnego naruszenia przez państwo wartości” Unii Europejskiej. Biorąc jednak pod uwagę, że – jak widzieliśmy – rządy mogą wetem straszyć, a potem się z niego wycofywać, można by też wprowadzić kryterium dodatkowe, że państwa, które dwukrotnie rozważały sprzeciw wobec rekomendacji Komisji – poświadczyły tym samym, że doszło w nich do „ryzyka poważnego naruszania demokracji”. Państwa, w których to miało miejsce, powinny być zobowiązane – po formalnym ogłoszeniu „ryzyka” – do odwołania rządu w ciągu 14 dni, pod sankcją wykluczenia z Unii.
Wydaje się to konieczne, by Unia stała się naprawdę „unią wartości”, a nie tylko interesów. Dla PO propozycja ta to wyjątkowa okazja. Mogłaby się stać prawdziwym europejskim hitem, większym nawet niż wyścigi o to, kto pierwszy ratyfikuje traktat lizboński.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.