Zacznijmy od przedstawienia stanu faktycznego. Jesteśmy psychicznie wydelikaceni w stopniu przerażającym.
W latach 1918–1919 epidemia grypy A/H1N1 pochłonęła ok. 70 mln ofiar – i nie było nawet jednej dziesiątej tej paniki, która towarzyszy atakowi SARS-CoV-2 (1,6 mln ofiar). Doskonale pamiętam też epidemię grypy „azjatyckiej” w 1969 r. – nie było żadnej paniki ani lockdownów – było 25 tys. ofiar przy mniejszej populacji. Dzisiaj mamy 23 tys. (do marca dojdziemy do 30 tys.) – a cała Polska jest wprawiona w stan histerii.
W marcu 2019 r. tłumaczyłem: należy ludziom starszym i chorującym na płuca pomóc schować się w mysie dziury – a reszta kraju powinna funkcjonować normalnie. Umierało wtedy 20–30 osób dziennie. Gdyby „rząd” nic nie robił, umierałoby zapewne ok. 500 dziennie. Przez miesiąc.
Czytaj też:
Postepidemia