Radziwiłł: Epidemia na Mazowszu zwalnia

Radziwiłł: Epidemia na Mazowszu zwalnia

Dodano: 
Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł
Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł Źródło:PAP / Tomasz Gzell
Epidemia na Mazowszu zwalnia – ocenił w wywiadzie dla sobotniego "Super Expressu" wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Dodał, że czwartek był pierwszym dniem, gdy nie było wzrostu zajętości łóżek dla pacjentów z COVID-19.

Konstanty Radziwiłł w sobotnim wywiadzie dla "SE" odniósł się m.in. do sytuacji epidemicznej na Mazowszu.

Poprawa sytuacji na Mazowszu

Zapytany o to, "kiedy nastąpi armagedon i warszawskie szpitale zaczną po prostu padać z powodu niewydolności" odpowiedział, że "taki armagedon nie nastąpi".

– W środę miałem 350 wolnych łóżek na Mazowszu i 30 wolnych respiratorów. W czwartek było 100 miejsc wolnych. To był pierwszy dzień, gdy nie było wzrostu zajętości łóżek dla pacjentów z COVID-19 – powiedział wojewoda.

Taka optymistyczna refleksja przed Wielkanocą, że epidemia na Mazowszu zwalnia – dodał polityk.

Spór o Szpital Południowy

Odnosząc się z kolei do powołania rządowego komisarza w miejskim Szpitalu Południowym i skargi ratusza na tę decyzję do sądu, Radziwiłł ocenił, że historia powstania Szpitala Południowego "jest od początku trudna".

– Miasto otworzyło go z opóźnieniem w połowie lutego, miał on przyjąć 300 pacjentów, w tym 80 respiratorowych. Zostały tam skierowane ogromne pieniądze z budżetu państwa, łącznie ok. 80 mln zł. Taka ogromna inwestycja generuje oczekiwanie na efekty. A tych efektów po prostu brakowało. Po pięciu tygodniach szpital miał tylko 57 pacjentów – zaznaczył.

Na uwagę, że miasto usprawiedliwia się problemami z pozyskaniem personelu, "który podkupuje Południowemu m.in. Stadion Narodowy, zwrócił uwagę, że przekazał miastu listę ponad 300 osób, z których mógłby być rekrutowany personel do pracy w Szpitalu Południowym. – A słyszę, że z wieloma z tych osób nikt się nawet nie skontaktował. W naturalny sposób miasto mogło też pozyskać lekarzy i pielęgniarki ze swoich szpitali. A tego również nie zrobiło – powiedział.

Dodał przy tym, że nie żądał "pułku wojska", lecz poprosił "o jednego lekarza na 50 i jedną pielęgniarkę na 25". – Jeśli ktoś mi powie, że to miałoby doprowadzić do ruiny tych szpitali, to odczytuję to jako złą wolę. I tak to odbierałem ze strony urzędników miasta. Wiceprezydent Warszawy pani Renata Kaznowska wprost mówiła, że oddelegowanie takiej liczby medyków oznacza konieczność zamykania szpitali. A w to nie uwierzę – powiedział.

Czytaj też:
Nowe dane Ministerstwa Zdrowia. 28 tys. zakażeń koronawirusem






Źródło: se.pl / PAP
Czytaj także