"Mem, z którego wszyscy się śmieją". Zandberg kpi z pomysłu Budki

"Mem, z którego wszyscy się śmieją". Zandberg kpi z pomysłu Budki

Dodano: 
Poseł Lewicy, szef Razem Adrian Zandberg
Poseł Lewicy, szef Razem Adrian Zandberg Źródło:PAP / Radek Pietruszka
Adrian Zandberg z partii Razem potwierdził, że jego partia nie zamierza startować w wyborach w ramach szerokiego bloku opozycji określanej jako Koalicja276.

Koalicja276 to pomysł Platformy Obywatelskiej, który miał zjednoczyć wszystkie partie opozycyjne przeciwko Zjednoczonej Prawicy oraz umożliwić im odrzucenie prezydenckiego weta. Inicjatywa została zaprezentowana podczas konwencji partii na początku lutego.

Od samego początku propozycja Budki i Trzaskowskiego spotkała się z umiarkowanym przyjęciem ze strony pozostałych partii opozycyjnych. PO zarzucono protekcjonizm, wywyższanie się oraz decydowanie za przywódców partii, które chciałaby mieć w swojej koalicji.

Równie krytycznie, co pozostałe partie opozycyjne, do Koalicji276 odnosi się Razem. Jeden z jej liderów w rozmowie na antenie Polsat News mocno ironicznie odniósł się do pomysłu startowania w wyborach w jej ramach.

Ta koalicja to mem

Zandberg został na początku zapytany o szanse na przedterminowe wybory. Odparł, że "to jeden z realnych scenariuszy".

– W przeciwieństwie do bajek o robieniu nowej większości rządzącej z Gowinem, Bosakiem i Braunem. Widać w parlamencie, że rząd musi z dnia na dzień zdejmować kolejne ustawy, bo nie ma dla nich większości – powiedział poseł krytykując pomysły przewodniczącego PO o stworzeniu rządu technicznego obejmującego wszystkie partie opozycyjne.

W dalszej części programu padło pytanie o Koalicję276.

– Ta "Koalicja 276" to już trochę jak ruch Rafała Trzaskowskiego - mem, z którego wszyscy się śmieją. Ja się do tych śmiechów nie będą dołączał, bo i po co. Niech każdy robi swoje – stwierdził.

Wybór RPO

W czwartek 15 kwietnia Sejm głosował nad wyborem nowego Rzecznika Praw Obywatelskich. Była to już czwarta próba wyboru nowego RPO po tym, jak we wrześniu ubiegłego roku wygasła kadencja Adama Bodnara. Ostatecznie posłowie wybrali na tę funkcję Bartłomieja Wróblewskiego, kandydata Zjednoczonej Prawicy. Kontrowersje na opozycji wzbudziło brak poparcia PO dla kandydata Lewicy Piotra Ikonowicza. W głosowaniu nad jego kandydaturą zdecydowana większość posłów Koalicji Obywatelskiej wstrzymała się od głosu.

– Piotr Ikonowicz w swoich poglądach bardzo kontrowersyjnych, nie uzyskał akceptacji zdecydowanej większości klubu, chociażby tym, w jaki sposób wypowiadał się o aneksji przez Rosję Krymu. To są rzeczy niedopuszczalne – tłumaczył wtedy Borys Budka.

Zandberg został zapytany o tę sytuację. Jego zdaniem głosowanie w sprawie Ikonowicza było dla PO testem i "pokazało, kto potrafi współpracować i wykroczyć poza partyjniactwo".

– Lewica nie miała problemu, żeby zagłosować także na kandydata PO, choć nie był dla nas ideałem. Platforma nie umiała się odwzajemnić, okazało się, że lewicowe poglądy społecznika są dla nich nie do przełknięcia. Czyny mówią więcej niż słowa. Trzaskowski z Budką opowiadają, jak to niby PO marzy o współpracy. A prawda jest taka, że tej "zjednoczonej opozycji" nie chce nawet sama Platforma, która tylko opowiada takie bajki swoim coraz bardziej wkurzonym wyborcom, żeby zatrzymać ich odpływ do Hołowni – stwierdził polityk lewicy.

Czytaj też:
Zandberg odpowiada Trzaskowskiemu: Oszczędźmy sobie tej hipokryzji
Czytaj też:
Zandberg o obostrzeniach: Zbyt mało

Źródło: Polsat News / Interia.pl
Czytaj także