Ludzie, którzy jako publicyści wypowiadają w artykułach swoje myśli do dna, jak Władysław Studnicki, tym samym rezygnują z możliwości dojścia kiedykolwiek do władzy” – pisał dawno temu Stanisław Cat-Mackiewicz („Kto to są »pułkownicy«”, „Słowo”, 5 maja 1936 r.). Wystarczyłoby zamienić nazwisko Studnicki na Targalski i wszystko by się zgadzało. Zawsze, kiedy Jerzy Targalski wypowiadał „swoje myśli do dna”, nie przebierając w słowach, porównaniach i poruszając emocje od lewa do prawa, myślałem o starym felietonie Mackiewicza: „To przecież o Targalskim!”. Mógłbym zresztą bez końca porównywać „szalonego” Studnickiego z „szalonym” Targalskim. Niekoniecznie lub – może lepiej by powiedzieć – nie zawsze w sferze poglądów czy idei, choć postrzeganie Sowietów i Rosji było u nich niemal tożsame. Albo ich stosunek do endecji i nacjonalizmów, zresztą również postrzegany przez pryzmat instrumentu, którym posługiwali się Sowieci i Rosjanie. Jeszcze inny przykład: ich stosunek do tradycji insurekcyjnej XIX w. i krytyka jej przeciwników jako mentalnych niewolników przebranych za realistów sprawy polskiej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.