Agnieszka Niewińska: Zrobił pan z Jarosława Kaczyńskiego „ludzkiego pana”. Dwie dychy kuzynowi pożyczy, dziecku czekoladę da. Ci, którzy najbardziej liczyli, że przyłoży pan wreszcie prezesowi PiS, czują się rozczarowani. Twierdzą nawet, że gra pan razem z partią rządzącą.
Robert Górski: Słyszałem już wszystkie możliwe interpretacje dotyczące granej przeze mnie postaci. Wszystko zależy od punktu siedzenia. Wierny elektorat PiS uważa, że robiąc cokolwiek związanego z Kaczyńskim, robię źle, na złość prezesowi i w dodatku pomniejszam jego postać. Z kolei ci zaprzysięgli przeciwnicy Jarosława Kaczyńskiego twierdzą, że ocieplam jego wizerunek. Nie wiem, jak jest naprawdę, i szczerze mówiąc, mam to w nosie. Ignoruję te uwagi, bo gdybym się nimi przejmował, tobym oszalał. Chciałem przede wszystkim zrobić serial, który będzie śmieszny i oglądany. Mam wrażenie, że w jakiejś mierze to się udało. Jakie są skutki uboczne – tego nie wiem. To w końcu jest serial komediowy, nie zmienia rzeczywistości, a jeśli w jakiś sposób na nią wpływa, to w bardzo niewielkim stopniu. Myślenia tych przekonanych, i to po obu stronach, nasz serial nie zmieni.
Ludzie pana nie zaczepiają na ulicy z uwagami, że w serialu daje pan wyraz sympatii jednej bądź drugiej stronie politycznego sporu?
Nieszczególnie, ale może wynika to z tego, że po ulicach zbyt często nie chodzę. Albo jestem w domu, albo jestem w trasie. Mieszkam w okolicy, w której chyba nie ma zbyt wielu zwolenników PiS, więc raczej słyszę nawoływania, żeby prezesa Kaczyńskiego potraktować ostrzej. Nieliczne komentarze, jakie do mnie docierają, to jednak słowa osób zaangażowanych w politykę. Większość ludzi patrzy na to, co robimy, i szuka okazji, żebysię trochę pośmiać, żeby tę naszą straszną rzeczywistość oswoić.