Zaskakująco podobny widok. Na prerii nikt nie kosi trawy, bo… jesteśmy na prerii. Dzicz. Czasami przychodzą krowy pojeść, ale ogólnie trawę na prerii mamy po kolana. I to samo widziałem w polskich miastach – trawa po kolana. Nowa moda z kretyńskimi uzasadnieniami zielonych szaleńców z UE.
A ja uważam, że miasta mają wyglądać ładnie, mają być zadbane, trawniki strzyżone, klomby nasadzone kwiatami. Gdy ktoś chce brodzić po pas w badylach i chwastach, jedzie za miasto. Zieloni szaleńcy twierdzą, że gdy się w mieście zostawi niekoszone badyle, to powietrze staje się od tego lepsze. Co za bzdury!
Kiedyś z Zachodu przychodziły do nas cywilizacja i postęp, rozwój, a teraz Zachód ciągnie nas wstecz do czasów komuny. Za komuny miasta nie były zadbane, a trawę kosili z okazji 1 maja i 22 lipca. Miasta były zapuszczone, zapyziałe, zaniedbane, bezpańskie, dzikie, bo nie liczyli się człowiek, estetyka, lepsze życie ani komfort. Teraz też człowiek się nie liczy, gdyż bogiem została natura i mamy jej służyć.
***
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.