Zamilkł, przywalony nieszczęściem
  • Joanna SiedleckaAutor:Joanna Siedlecka

Zamilkł, przywalony nieszczęściem

Dodano: 
Książka, zdjęcie ilustracyjne
Książka, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Obraz Dariusz Sankowski z Pixabay
Z INNEJ PERSPEKTYWY | W PRL, w trosce o wizerunek Związku Literatów, sprawę bestialskiego pobicia poety Swena Czachorowskiego przez poetę Romana Śliwonika zamiatano pod dywan.

Dziś jednak trudno pojąć, dlaczego Andrzej Dobosz nawet o niej nie wspomniał w swoim telewizyjnym cyklu „Z pamięci”, w odcinku o Swenie, choć bez niej jego biografia jest niezrozumiała. Rzeczywiście jest mało znany, ale nie z powodu braku talentu, jak mogliby pomyśleć widzowie Dobosza, ale właśnie na skutek przemilczanego pobicia.

W październiku 1966 r. pijany Śliwonik, najlepszy bokser wśród poetów, jak nazywał go Marek Nowakowski, razem z równie pijaną dziewczyną i butelką wódki przyszedł nieproszony do Swena. Ponieważ ten nie chciał z nimi pić, zaczął go dusić i walić pięściami, wybijając mu jedno oko, uszkadzając drugie, którym widział już Swen bardzo słabo. Swen dostał też wylewu, pozostając kaleką do końca życia. Nie wstawał, leżał na swoim wyrku. Opiekowała się nim jego żona, Hanna, malarka. Wegetowali z jego skromnej, przyznanej mu inwalidzkiej renty.

Cały felieton dostępny jest w 30/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także