Awantury trybunalskie

Awantury trybunalskie

Dodano: 
Jacek Komuda
Jacek Komuda Źródło: PAP / Grzegorz Michałowski
PRZEWODNIK TURYSTYCZNY PO I RZECZYPOSPOLITEJ | Trybunały, czyli sądy wyższej instancji, były w dawnej Rzeczypospolitej trzy, ale miejsc, w których obradowały – aż pięć.

Trybunał prowincji wielkopolskiej obradował na ratuszu w Piotrkowie zwanym od tego Trybunalskim; prowincji małopolskiej – na ratuszu w Lublinie. Na Litwie trybunał zbierał się w Wilnie na Zamku Dolnym, ale jego sesje odbywały się także w Nowogródku i Mińsku.

Wokół Trybunałów tworzyło się barwne środowisko palestry, czyli ówczesnych adwokatów zwanych patronami – którzy według praw musieli być pochodzenia szlacheckiego. Jak podaje Gloger, ich liczba w każdym trybunale ograniczona była do 30 patronów mających prawo występowania przed sądem. Dlatego można było wygrać sprawę, płacąc i zaciągając do swojej sprawy wszystkich patronów, którzy w czasie sesji trybunału przebywali w danym mieście. Wówczas strona przeciwna zwykle przegrywała, nie mogąc po prostu wynająć adwokata! Innym sposobem było przyśpieszenie sesji sądowej i zajęcie czymś patrona strony przeciwnej – aby nie mógł przybyć na posiedzenie i przegrał sprawę swego klienta.

Cały felieton dostępny jest w 34/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Jacek Komuda
Czytaj także