Od czasu rozpoczęcia wojny na Ukrainie kwestia bezpieczeństwa urosła do rangi absolutnego priorytetu dla większości rządów państw europejskich. Nie inaczej jest również w Polsce. W przyszłym roku rząd zamierza przeznaczyć na obronność 3 proc. PKB, czyli 97,4 mld zł. Dla porównania, w tegorocznym budżecie było to 58 mld złotych. Tym samym w 2023 roku Polska wyda rekordową kwotę na wzmocnienie swojej armii.
Bayraktary dla polskiego wojska
Jednym z planowanych wzmocnień jest zakup tureckich dronów Bayraktar. O tym, kiedy wejdą one na wyposażenie polskiej armii mówił we wtorek wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz.
– W październiku wchodzą na wyposażenie polskiego wojska zestawy Bayraktar TB2. Widzimy i obserwujemy jak te drony sprawdzają się w warunkach realnego zagrożenia i prawdziwej, realnej wojny – poinformował wiceszef MON na antenie Programu 3 Polskiego Radia.
Skurkiewicz przypomniał, że przyszły rok będzie bardzo ważny, jeśli chodzi o modernizację polskiej armii. Nad Wisłę, oprócz tureckich dronów, trafią również zestawy Patriot oraz południowokoreańskie czołgi K2 Black Panther.
– Początek roku 2023 to będą kolejne realizacje tych zamówień, które zrealizowaliśmy w ostatnich latach jeśli chodzi o naszych partnerów krajowych, bo na tym się skupiamy, ale również i zagranicznych – powiedział wiceminister.
Tureckie drony
Bayraktary z powodzeniem są wykorzystywane przez ukraińskich żołnierzy w walce z Rosjanami. Producent dronów Bayraktar wydał niedawno oświadczanie o przygotowaniach do budowy na Ukrainie fabryki do produkcji tych bezzałogowych statków powietrznych. Turecka firma kupiła już działkę, sama opracował projekt zakładu i jest gotowa do realizacji go do końca.
26 lipca tureckie środki masowego przekazu podały, że prezydent Rosji Władimir Putin zaproponował swojemu tureckiemu odpowiednikowi Recepowi Tayyipowi Erdoganowi otwarcie produkcji Bayraktarów w Federacji Rosyjskiej.
Czytaj też:
Wiceszef MON o Rosji: Zastosowano fortel w postaci sfałszowania referendówCzytaj też:
Wiceszef MON o wyborach we Włoszech: Kolejne kraje mówią "nie" lewacko-liberalnej doktrynie