Pierwsza z dwóch części opowieści książkowej Rafała Dajbora o uniwersum Stanisława Barei nosi tytuł „Jak u Barei, czyli kto to powiedział”. Wydawnictwo Krytyki Politycznej przygotowało dla czytelników kompendium poświęcone aktorom występującym w filmach zmarłego w 1987 r. twórcy. We wstępie do części pierwszej autor pokrótce rysuje postać reżysera. I to właśnie na pierwszych stronach padają stwierdzenia, które są powodem wystąpienia przez Hannę Kotkowską-Bareję na drogę sądową.
Dajbor, opisując uwarunkowania czasów, w których tworzył artysta, stwierdza, że traktowanie dziś Stanisława Barei jako „niezłomnego bojownika o wolność słowa” jest poglądem niezgodnym z rzeczywistością. Dalej ustami anonimowego pracownika stołecznego Okręgowego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk buduje teorię, jakoby Bareja nauczył się współpracować z cenzurą. Pisząc o anonimowym urzędniku, Dajbor wskazuje: „Miał okazję osobiście, choć przelotnie, poznać Stanisława Bareję, za to doskonale znał tych, którzy pracowali w departamencie widowisk i kontaktowali się z reżyserem”. Anonimowy urzędnik przekonuje: „Bareja wiedział, że każdy, kto chce w PRL-u cokolwiek robić – musi się z cenzurą liczyć”. Następnie pada wprost oskarżenie o układanie się reżysera z cenzorami: „Bareja nawiązał w pewnym okresie z urzędem na Mysiej regularne stosunki. Oczywiście nie oficjalne, tylko towarzyskie. Bynajmniej nie oznacza to, że się jakoś z cenzurą bratał. Nic z tych rzeczy. Miał natomiast znajomych, z którymi wstępnie i nieoficjalnie konsultował swoje scenariusze. Jednym z nich był dyrektor departamentu widowisk Przemysław Marcisz”.
Utajnione kontakty?
Anonimowy informator, na którego powołuje się Rafał Dajbor, stwierdza, że Bareja miał z Marciszem „bardzo dobre relacje” – podobnie jak z Barbarą Dąbrowską, która „miała niespełnione ambicje literackie i – jak niejeden niespełniony pisarz – wylądowała ostatecznie w cenzurze”. Według urzędnika Bareja pokazywał im swoje scenariusze, dzięki czemu „od podszewki poznał mechanizmy rządzące cenzurą, wyczuł, jakie są obecnie nastroje, i zorientował się, jak powinien wyglądać scenariusz, by wiceminister kultury pchnął mu go do realizacji”.
Pod koniec cytowanej w książce wypowiedzi pada stwierdzenie: „Dziś niektórzy chcą widzieć Bareję jako kogoś, kto walczył z cenzurą. Nieprawda. Bareja nie walczył. Bareja perfekcyjnie rozpoznał mechanizmy rządzące cenzurą, umiał z cenzurą grać i był graczem tak inteligentnym, że potrafił wszelkie słabości mniej od niego inteligentnych cenzorów i przedstawicieli władzy wykorzystać do własnych celów”. Kontakty reżysera z Mysią miały być utajone przed kolegami po fachu, by „nie być oskarżonym o kolaborację z cenzurą”.
Rodzina reżysera jest oburzona takim przedstawieniem postaci Stanisława Barei. Uważają, że to nieprawda. – Usposobienie i filmy Stanisława Barei sugerowały, że był człowiekiem pogodnym, często wesołym.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.