Niektóre kobiety opisują co je spotkało, inne piszą tylko #jateż (albo angielskie #metoo). Historie są różne. Sens akcji to pokazanie, jak wiele kobiet spotkało się z przemocą seksualną w swoim życiu i jaki to miało na nie wpływ.
Szkoła, praca i dom...
"Pan od WF łapał nas za biusty tak sprytnie że nie widziała tego nawet koleżanka stojąca obok" – pisze jedna z kobiet na Twitterze.
"Wystarczy popracować za barem przez kilka nocy. Cały wachlarz propozycji, gestów i niechcianych obmacywanek" – opisuje inna.
"Komentarze na ulicy i gwizdanie/trąbienie z samochodu też bierzmy pod uwagę, bo od takich może się wszystko zacząć" – czytamy dalej na Twitterze.
Kobiety piszą nie tylko o swoje doświadczenia w pracy czy miejscach publicznych, ale również w domu. Piszą o gwałtach, molestowaniu, o tym jak się czuły i jak je potraktował nie tylko sprawca przemocy, ale też otoczenie – bliscy, przyjaciele czy władze.
"Jest to dosyć obrzydliwie straszne, że nie będąc niczemu winną, nadal się boisz przyznać, że tego doswiadczylas" – tłumaczy jedna z kobiet w serwisie społecznościowym.
"Chciałabym, żeby żadna kobieta już nigdy tego nie doświadczała" – podkreśla inna, która także na swoim profilu umieściła wpis #metoo.
"Pokazanie skali problemu"
Inicjatorką akcji jest amerykańska aktora Alyssa Milano, która jako jedna z pierwszych oficjalnie przyznała się, że była ofiarą molestowania seksualnego ze strony słynnego producenta filmowego Harveya Weinsteina.
Za radą przyjaciółki, Milano zachęciła kobiety do podzielenia się za pomocą mediów społecznościowych tym, czy spotkały się kiedyś z przemocą seksualną. Jak tłumaczy aktora, cel akcji to pokazanie skali problemu. Wśród osób, które jako jedne z pierwszych odpowiedziały na apel Milano była m.in. piosenkarka Lady Gaga i aktorka Rosario Dawson.
Czytaj też:
Skandal seksualny w Hollywood. Coraz więcej informacji wychodzi na jaw
Czytaj też:
Kariera gwałciciela w królestwie hipokryzji