Bezwzględne więzienie za zakłócanie Mszy, ale nie w Polsce

Bezwzględne więzienie za zakłócanie Mszy, ale nie w Polsce

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło:Pixabay / Domena Publiczna
Nie ma dotąd wyroku w sprawie profanacji podczas Mszy Świętej w ubiegłoroczną Niedzielę Miłosierdzia Bożego w kościele św. Anny w Warszawie. Tymczasem karę roku bezwzględnego więzienia dla pięciu osób, które zakłóciły Mszę w jednym z kościołów na Majorce zatwierdził Sąd Najwyższy Hiszpanii. Trybunał odrzucił kasację od wyroku wydanego przez sąd prowincjalny Balearów w ubiegłym roku.

Do czynu, który sąd uznał za przestępstwo przeciw wolności religijnej, doszło w lutym 2014 r. w czasie, gdy rządząca Partia Ludowa złożyła projekt ustawy zwiększającej nieco zakres ochrony życia nienarodzonych.

Od pełnej ochrony życia do „swobodnej aborcji”

W czasach gen. Franco zabójstwo dziecka nienarodzonego było w Hiszpanii przestępstwem. W ramach tzw. „transformacji” po śmierci Caudillo socjalistyczny rząd Felipe Gonzalesa dopuścił w 1985 zabójstwo dziecka nienarodzonego w przypadkach: poważnego zagrożenia zdrowia fizycznego lub psychicznego matki (motyw terapeutyczny), deformacji bądź wad fizycznych lub psychicznych płodu (motyw eugeniczny) oraz gdy ciąża jest wynikiem gwałtu (motyw kryminologiczny). W przypadku motywu terapeutycznego „aborcja” dopuszczona była w każdym momencie, w przypadku motywu eugenicznego do 22. tygodnia ciąży, zaś w przypadku kryminologicznego do 12. tygodnia.

Kolejny socjalistyczny rząd Jose Luisa Rodrigueza Zapatero dopuścił w 2010 „aborcję” bez konieczności podawania jej motywu do 14. tygodnia ciąży, do 22. tygodnia w przypadku poważnych zagrożeń dla matki lub płodu i do chwili porodu w przypadku poważnej anomalii lub choroby płodu. Według oficjalnych statystyk nowelizacja nie spowodowała zauważalnych zmian, od 2012 r ilość tzw. „aborcji” w Hiszpanii powoli spada, choć ich liczba wynosi ok. 100 tys. rocznie. Poprawka z 2014 r. miała jedynie przywrócić zasady z lat 1985-2010, mimo to wywołała gwałtowne protesty przeciwników ochrony życia.

Profanacja w Palma de Mallorca

W ramach tych protestów w niedzielę, 9 lutego 2014 r. grupa około trzydziestu osób wtargnęła do kościoła św. Michała w Palma de Mallorca podczas Mszy Św. rozwinęła transparenty i zaczęła wznosić hasła promujące „swobodną i darmową aborcję” a także takie, które mogły zostać uznane przez wiernych za bluźnierstwo („precz z różańcami od naszych jajników”). Gwałtowna manifestacja wywołała wzburzenie wiernych, którzy wspólnie ze służbą liturgiczną uformowali żywą barierę i fizycznie zmusili intruzów do opuszczenia świątyni.

Prokuratura wraz z kurią diecezjalną w Palma de Mallorca, której przyznano status oskarżyciela posiłkowego, żądała dla oskarżonych półtora roku pozbawienia wolności (oskarżyciel posiłkowy zrezygnował z wcześniejszego postulatu kary w wymiarze 4 lat). Według obrony oskarżeni realizowali prawo do swobodnego wyrażania sprzeciwu i nie mieli świadomości, że zakłócą przebieg ceremonii liturgicznej. Sąd nie dał wiary tym wyjaśnieniom wskazując, że demonstracja rozpoczęła się o g. 12,10 w kościele, w którym, „jak powszechnie wiadomo, od co najmniej 30 lat” odprawia się Mszę w niedziele o g. 12,00. W świątyni przebywało od 200 do 300 wiernych zaś w prezbiterium stał kapłan w szatach liturgicznych. W związku z tym oskarżeni musieli mieć świadomość zakłócania ceremonii religijnej. Sama manifestacja wymagała zaś wcześniejszego przygotowania.

W Polsce bez kary

Wiosną 2016 r. podobna profanacja miała miejsce w kościele św. Anny w Warszawie. Podczas odczytywania Listu Episkopatu o pełnej ochronie życia, co miało miejsce w ramach homilii na Mszy Świętej w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, działaczka tzw. LGBT, kandydatka partii Zielonych w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego, Anna „Zet” Zawadzka oraz kilka innych osób zaczęły wznosić okrzyki „tego się nie da słuchać”, „skandal” itp. Intruzi demonstracyjnie opuścili kościół, zaś zdarzenie opisał obecny na miejscu dziennikarz Gazety Wyborczej.

Prokuratura wystosowała w tej sprawie akt oskarżenia po zawiadomieniu, które złożył poseł Stanisław Pięta, jednak jak dotąd nie ma informacji o procesie czy wyroku. Sama Zawadzka na łamach portalu queer.pl deklarowała, że nie żałuje swojego czynu i „nie może się doczekać procesu”.

Źródło: 20minutos.es
Czytaj także