Przewodniczący Narodowego Marszu Życia: Mamy sporo do odrobienia

Przewodniczący Narodowego Marszu Życia: Mamy sporo do odrobienia

Dodano: 
Narodowy Marsz Życia w Warszawie
Narodowy Marsz Życia w Warszawie Źródło:PAP / Albert Zawada
- Zaangażowanie na rzecz życia, czy mówiąc dokładniej "cywilizacji życia," musi być stałe i wielowymiarowe – mówi w rozmowie z „DoRZeczy.pl Bogusław Kiernicki, przewodniczący Narodowego Marszu Życia, prezes Fundacji Św. Benedykta.

DoRzeczy.pl: Za nami Narodowy Marsz Życia. Czym był i jak wyglądał?

Bogusław Kiernicki: Była to wielka manifestacja na rzecz życia, wiary i wierności wyrażona w haśle Marszu: Niech żyje Polska! Była też wdzięczność za dziedzictwo, teraźniejszość i przyszłość chrześcijańskiej Polski, która od ponad 1000 lat jest naszym domem i życiem. Narodowe Święto Chrztu Polski, które obchodzimy 14 kwietnia było ku temu znakomitą okazją. Było wszystko, co potrzeba, żeby nasz przekaz był widoczny słyszalny i atrakcyjny. Było nas wielu, byliśmy głośni, z transparentami, plakatami i okrzykami. Choćby z tym że "Tu jest Polska nie Bruksela, tu się życia nie odbiera".

Była rezolucja, przemówienia, świadectwa, prezentacje, muzyka i śpiew. Głos oddaliśmy nawet nienarodzonym, które przemówiły do nas na żywo przez bicie serca i tętno. Był też maping w nocy przed sejmowymi głosowaniami nad zabójczymi ustawami. Na Pałacu Kultury wyświetlony został wielki obraz poczętego dziecka. Kiedyś były tam czerwone pioruny, dziś jasny znak, że nasze wartości znajdują swojego obrońcę i rzecznika.

Byli świetni prowadzący, wspaniali goście, kapitalne rodziny z dziećmi, także z tymi które miały ten jeden chromosom więcej. Patrząc na nie i słuchając nie dało się ukryć wzruszenia ze względu na tę miłość którą dają i którą dostają. Była też husaria na koniach i w historycznych strojach z królewskim sztandarem. Jechali na czele przypominając o roli Polski jako historycznego przedmurza chrześcijaństwa i o tym, że obrona słabszych, zwłaszcza kobiet i dzieci to wciąż żywa istota rycerskiego przesłania.

Było też sporo młodych w żółtych kamizelkach, którzy nie tylko zabezpieczali porządek na Marszu ale byli aktywnymi uczestnikami manifestacji. Oni też wiedzieli, że ciąża to nie choroba, że aborcja to nie lekarstwo, że chłopak to nie dziewczyna, i że dziecko pod sercem mamy to nie pasożyt. Były też flagi. Ale nie białe, bo zadeklarowaliśmy że Polska nie wywiesi białej flagi w sprawie ochrony życia dzieci nienarodzonych. Dlatego powiewał nad nami las flag biało-czerwonych i sztandarów z liliami i krzyżami symbolizującymi czystość, gotowość do poświęcenia, niesienia pomocy i dzielenia się dobrem.

Była też na Zamku Królewskim, w przeddzień Marszu, międzynarodowa konferencja “Świat kontra chrześcijanie”. Prześladowania i łamanie praw chrześcijan oraz potrzeba nowej strategii ich obrony. Wybrzmiał tu m.in. głos z Irlandii, która odparła ostatnio w referendum kolejny atak na rodzinę. Był to ważny i konstruktywny przykład oporu, dający zarazem wzór i nadzieję. Nie było natomiast na Marszu nienawiści, nie było też agresji, perwersji, obrażania innych i wulgarności. Bo tak to ustawiliśmy od początku, że że ma to być marsz z miłości nie ze złości.

Jak oceniają państwo sukces tego wydarzenia?

Bez wątpienia był to sukces. Przede wszystkim ze względu na skalę. 50 tysięcy uczestników zwołanych ad hoc w związku z działaniami władzy wymierzonymi w ochronę życia, w dzieci, w rodzinę, w wolności obywatelskie czy wprost w suwerenność państwa, w kontekście kolejnych politycznych i ideologicznych roszczeń Unii Europejskiej, to bardzo ważny znak dla rządzących, że Polacy nie będą wobec tej rewolty bierni. Sukces Marszu to także fakt, że zjechali się na niego ludzie z całej Polski, z dużych i małych miejscowości. Bardzo wiele rodzin z dziećmi i ludzi młodych I w tym sensie marsz miał realny wymiar ogólnopolski i narodowy. Inny aspekt który chciałbym podkreślić to jego "ekumenizm". Na marszu spotkali się z jednej strony tradycjonaliści, Neo, charyzmatycy, najróżniejsze wspólnoty, "niezrzeszeni" parafianie i działacze pro-life. Z drugiej strony zwolennicy PIS, Konfederacji, Suwerennej Polski czy PJJ. I na Marszu nie budowało to podziałów, ale jedność. Zgodnie z hasłem "łączy nas życie". Sukces Marszu to także przeżycia, z którymi wrócili jego uczestnicy do domów. Mamy bardzo dużo relacji o tym, że Marsz dał mnóstwo pozytywnych emocji, które umacniają ludzi i dają im nowe siły i wiarę w przyszłość i w zwycięstwo dobra. Wczasach depresji, lęku i zwątpienia, to te wspólnotowe przeżycie jest nie do przecenienia.

A konkretnie jakie były cele Marszu?

Nasze postulaty znalazły wyraz zarówno w skandowanych hasłach, transparentach czy flagach ale przede wszystkim w rezolucji Marszu, która została przyjęta przez aklamację przez kilkadziesiąt tysięcy uczestników. Rezolucja żądała przede wszystkim” natychmiastowego zaniechania wywrotowych działań obecnego rządu i rządowej większości parlamentarnej przeciw przyrodzonemu prawu do życia, potwierdzonemu w Konstytucji Rzeczypospolitej”. Rezolucja wezwała także m.in. „do niezwłocznego ponownego przesłania do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie zgodności z Konstytucją Rzeczypospolitej genderowej konwencji stambulskiej” Jest to niestety pozostałość po zaniechaniach poprzedniego rządu, ale nie można tego zostawić, bo to bardzo niebezpieczny i szkodliwy dla naszych spraw dokument. Pod rezolucją można się podpisać na stronie narodowymarszzycia.pl. Był też w rezolucji apel do przyszłych posłów do Parlamentu Europejskiego o "pracę nad budową silnej europejskiej opinii wspierającej cywilizację życia. Działania te nie powinny sprowadzać się jedynie do protestów, ale być połączone ze stałym przypominaniem nienaruszalności prawa do życia i praw rodziny, pierwszych spośród naturalnych praw ludzkich".

Marsze za życiem to jednak wydarzenia, które odbywają się raz na jakiś czas. W jaki sposób walczyć o życie na co dzień?

Narodowy Marsz dla Życia to przede wszystkim akcja. Na co dzień potrzebna jest natomiast informacja, formacja, edukacja, pomoc prawna, psychologiczna, pedagogiczna i zwykła pomoc ludzka osobom znajdującym się w potrzebie. Niezbędna jest działalność charytatywna, ale też prewencja która realizuje się na przykład w dziedzinie kultury. Znakomitym przykładem tego typu działań jest choćby Fundacja Małych Stópek, ale też sam prowadzący Marsz Rafał Porzeziński, znany z telewizyjnego programu "Ocaleni". Zresztą także Fundacja św. Benedykta którą reprezentuje i która jest głównym organizatorem Marszu uruchomia takie aktywności pod nazwą Akademia Życia "Afirmacja '. Afirmacja żeby podkreślić pozytywny charakter tego zaangażowania. Także na samym Marszu była zbiórka na Domy Samotnej Matki i akcja „pieluszka dla maluszk”.

Czy w obliczu rządów aktualnej koalicji rządowej potrzebna jest jeszcze większa aktywność na rzecz życia?

Oczywiście tak. Mamy sporo do odrobienia. A nowe okoliczności polityczne jeszcze to podbijają. To zaangażowanie na rzecz życia, czy mówiąc dokładniej "cywilizacji życia," musi być stałe i wielowymiarowe. Jasne, że w tym momencie najważniejsze jest powstrzymanie zamachu na życie, stąd nasz Marsz, ale w dłuższej perspektywie chodzi także o inne działania które uderzają w same fundamentu naszej cywilizacji, choćby w istotę małżeństwa z jednej strony, a w wolność słowa i prawo do wyrażania swoich poglądów z drugiej. Żeby to osiągnąć trzeba mobilizować społeczeństwo do oporu i budować niezależną opinię chrześcijańską, która w razie potrzeby będzie gotowa do reakcji. Wymaga to społecznego oparcia i determinacji ale też odpowiedniej strategii. Formułując jej zarys sięgamy m.in. do dobrego polskiego doświadczenia "obrony czynnej" która pozwoliła Romanowi Dmowskiemu przygotować Polaków do odzyskania niepodległości w 1918 r. a ks. kard. Stefanowi Wyszyńskiemu oprzeć się komunizmowi i doprowadzić do przełomu Solidarności w 1980 r. Ta obrona czynna to codzienna obrona zasobów cywilizacji życia i codzienna budowa nowych jej placówek i przyczółków.

Czytaj też:
Prezes MW: Polacy muszą być gotowi na Polexit
Czytaj też:
„Niech żyje Polska!”. Ulicami Warszawy przeszedł Narodowy Marsz Życia

Czytaj także