Wydarzenie skomentował w ostrych słowach publicysta „Do Rzeczy” Marcin Makowski:
Informację o śmierci papieża umieścił na Twitterze użytkownik podający się za Franza Lacknera – arcybiskupa Salzburga. Twitt wkrótce zrobił zawrotną karierę. Podawali go pojedynczy dziennikarze, ale również i całe redakcje takich portali jak choćby onet.pl.
"Dziwnym trafem obserwował i był obserwowany właściwie tylko przez polskich polityków i dziennikarzy. I to właśnie do Polaków skierowana była ta prowokacja. Zanim jednak wyszła na jaw, została udostępniona kilkadziesiąt razy, zdążono się za duszę Josepha Ratzingera pomodlić, a dwa portale poinformowały o jego zgonie w kategorii”pilne”. Jak podał serwis”Polityka w sieci”, sądząc po geolokalizacji wpisów, fake news o”śmierci Benedykta XVI” rozszedł się właściwie tylko w naszym kraju" – pisze Makowski w artykule na wp.pl.
Kilka godzin po umieszczeniu wpisu o rzekomej śmierci Benedykta na koncie "Franza Lacknera" pojawił się wpis, że profil należy do włoskiego dziennikarza Tommasso Debenedettiego.
Sprawę skomentował nawet węgierski ambasador w Watykanie, Eduard Habsburg.
"Koledzy, wydaje się, że konto na Twitterze Franza Lackera zostało utworzone przez włoskiego dziennikarza Tommasso Debenedettiego. Pozwólcie, że powiem, iż rozprzestrzenianie fłaszywych pogłosek o śmierci Benedykta XVI NIE jest zabawne" – napisał polityk na Twitterze.
twitterCzytaj też:
Andruszkiewicz chce walczyć z fake newsami i zapowiada pozwy. "Nie odpuszczę"Czytaj też:
Radna z warszawskiej PO rozpowszechniła "fake news" o działaczce pro-life. Odpowie przed sądem