Umieszczenie wpisów Rafała Ziemkiewicza oraz Magdaleny Ogórek na wystawie Muzeum Polin wywołało spore poruszenie pośród komentatorów życia publicznego. Na tyle duże, że wydaje się, iż przesłoniło ono ideowy przekaz całego przedsięwzięcia. A to właśnie ten przekaz jest prawdziwie szokujący, gdyż antysemicki charakter wydarzeń z marca 1968 roku posłużył autorom jako narzędzie w bieżącej walce ideowo-politycznej.
Lewica na tropach nowych „antysemitów”
Osobiście wybrałem się do Muzeum, aby móc przekonać się, ile jest prawdy w pogłoskach dotyczących głośnej wystawy. Szczególną uwagę zwraca proponowane przez autorów przedsięwzięcia uzasadnienie umieszczenia oddzielnego segmentu poświęconego współczesnej prawicy. Argumentacja jest następująca: w 1968 roku prześladowano Żydów, wyzywano ich od syjonistów i wichrzycieli, a teraz po pół wieku „nienawistna mowa oskarża »lewactwo«, »parchy«, »neokomunę«, »salonowszczyznę« czy »homoimperium«. Mechanizmy retoryki nienawiści (…) pozostały w języku, szczególnie tam, gdzie dziś mowa o uchodźcach, przeciwnikach politycznych, Niemcach, osobach homoseksualnych”.
Z wystawy płynie przesłanie, że głównym winowajcą antysemickiej nagonki sprzed 50 lat nie byli komuniści, ideolodzy, aparat lewicowej dyktatury, można odnieść wrażenie, że nie byli nimi nawet sami antysemici. Winnym jest człowiek wrogo nastawiony do abstrakcyjnego „Obcego”. Winnym jest tak naprawdę przeciwnik „tolerancji”, ktoś posługujący się „mową nienawiści”. Kiedyś prześladował Żydów, dzisiaj prześladuje homoseksualistów i uchodźców. Antysemityzm jest tutaj całkowicie strywializowany i zinstrumentalizowany, twórcy wystawy posłużyli się nim niczym ideologiczną pałką do okładania przeciwników.
Przytoczony cytat pokazuje, że dla autorów świat jest czarno-biały. Zarówno antysemici z 1968 r., jak i prawica z 2018 r. posługują się „mową nienawiści”. Ergo? Obie grupy to ideowi kamraci – taki jest przekaz kulminacyjnego punktu wystawy, którą serwuje nam Muzeum Polin.
Ściana hipokryzji
Oczywiście postawa twórców wystawy jest przepełniona hipokryzją i cynizmem. Jeżeli naprawdę chodziło o piętnowanie nienawiści, to czemuż znalazły się tam jedynie odniesienia do prawicowych mediów? Gdyby autorzy byli uczciwi, to obok zdjęć artykułów „Do Rzeczy”, „Sieci” czy „Gazety Polskiej” znalazłyby się fotografie przedstawiające fragmenty z choćby „Newsweeka”, „Gazety Wyborczej”, albo TVN24. Obok Rafała Ziemkiewicza pojawiłby się Adam Michnik, obok Magdaleny Ogórek zobaczylibyśmy Seweryna Blumsztajna albo Tomasza Lisa. Ale autorom nie zależało na uczciwości, tylko na pokazaniu współczesnego naczelnego wroga – prawicy.
Wystawa lewicy
Wydarzenia z polskiego marca zostają wpisane w szerszy kontekst przemian w krajach zachodnich, a bunt przeciw autorytarnej władzy PRL zostaje de facto utożsamiony z rewolucją kulturową oraz środowiskami lewicy.
Jedna z tablic w pogodny sposób przedstawia internacjonalizm, inna prezentuje amerykański plakat promujący aborcję, a na jeszcze innej zobaczymy Niemców, którzy pod zdjęciem Lwa Trockiego protestują w geście solidarności z Polakami.
Już na samym wejściu zwiedzający zostaje powitany w zaskakujący sposób – dwoma cytatami z ideowego guru dzisiejszej lewicy Zygmunta Baumana. Cytaty te zdaje się mają stanowić motto dla całego przedsięwzięcia. Baumanowi zostaje poświęcona cała „ściana” (twórcy wystawy nikomu nie poświęcili tyle miejsca i czasu co właśnie słynnemu filozofowi), gdzie są opisywane losy jego rodziny, ale nie ma nawet krótkiej wzmianki o jego karierze we wczesnym PRL-u.
To właśnie tutaj, na samym wstępie, dostajemy od Baumana lekcję o dostrzeganiu w Obcym drugiego człowieka. Stanowi to swoistą klamrę z ostatnią ścianą wystawy („ścianą wstydu”), która udowadnia, że polska prawica nie dojrzała do mądrości filozofa-majora i cały czas kogoś musi prześladować.
Krytyka totalna
Zwiedzając wystawę trudno nie mieć wrażenia, że kwestia Marca ‘68 została przyćmiona przez ideologiczny aspekt wystawy. Lewicowy charakter wydarzenia jest oczywiście najbardziej widoczny w segmencie zamykającym całość, w „ścianie wstydu” polskiej prawicy. Jest to jednak również fragment najważniejszy, gdyż to on jest prawdziwie autorski. To on pokazuje, co twórcy chcieli przekazać zwiedzającym.
Wśród komentatorów pojawiły się głosy, że ta wystawa służy „opozycji totalnej”. Nie do końca się zgadzam z takim stanowiskiem. Ewentualna korzyść dla opozycji jest raczej skutkiem ubocznym, a nie samym celem. Wystawa nie krytykuje tej czy innej partii, ale po prostu en bloc całą prawicę. Urojony antysemityzm okazał się po prostu użytecznym narzędziem. Jest to nieporównanie groźniejsze niż krytyka konkretnej partii czy dziennikarza. To krytyka nie tylko polityków, ale i milionów Polaków.
Smutnym jest wielce, że osoby od lat podnoszące, iż polski podatnik nie powinien być zmuszany do finansowania żydowskiego muzeum, dostały do ręki kolejny argument. Tym razem niezwykle przekonywujący.
Wyłączną odpowiedzialność za tekst ponosi autor. Tekst nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.
Czytaj też:
Ziemkiewicz: Wszystko jest antysemityzmem
Czytaj też:
Bulwersująca wystawa w Muzeum POLIN. Tweety Ziemkiewicza i Ogórek jako przykłady antysemityzmu