W analizach Rafała A. Ziemkiewicza i Piotra Semki na łamach „Do Rzeczy” (nr 25/2015, blok „Zagadka Kukiza – Jaka będzie przyszłość nowego ruchu”) zabrakło mi istotnego wątku. Wskazania, że bunt kukizowców to bunt godnościowy i dlatego w kategoriach politycznych nieuchwytny. Nieraz już bywało, że władza nie dotrzymywała obietnic. Nieraz obywatele czuli się przez polityków lekceważeni, a rządzący forsowali ustawy, które wywoływały szerokie społeczne protesty. I co? I nic się nie działo (pomijam tradycyjne polemiki zawodowców w mediach i trochę szumu w Internecie). Fakt, że tym razem Platformie udało się wygenerować tak wielką falę oburzenia i odrzucenia, świadczy o tym, jak bardzo zgniła, bezczelna i oderwana od rzeczywistości stała się obecna ekipa. (…)
To nieprawda, że Kukiz jest nowym Stanem Tymińskim albo Andrzejem Lepperem, jak próbują suflować platformersi i SLD-owcy. Fenomen ruchu oburzonych nieco przypomina odruch godnościowy z czasów pierwszej Solidarności, ale najbliższy jest rewolucji godnościowej która przydarzyła się Polsce w 2005 r. Wtedy darzącymi obywateli pogardą, lekceważącymi ich i okradającymi byli „oni” z innego układu władzy: postkomuniści. (…)