Resort kierowany przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk (Lewica) przygotował projekt dotyczący uproszczenia definicji mobbingu poprzez uznanie, że jego podstawową cechą ma być uporczywe nękanie pracownika.
"Proponowana definicja zjawiska zakłada uniezależnienie stwierdzenia istnienia mobbingu od intencjonalności działania sprawcy lub wystąpienia określonego skutku, a także wyklucza zachowania incydentalne i jednorazowe" – czytamy. Projekt czeka teraz na wpis do wykazu prac legislacyjnych rządu.
MRPiPS zmienia definicję mobbingu. Co jest w projekcie?
Nowe przepisy zakładają również: konieczność określenia zasad przeciwdziałania mobbingowi i dyskryminacji w regulaminie pracy; nałożenie na pracodawcę obowiązku stosowania działań prewencyjnych, wykrywania i reagowania na mobbing oraz wspieranie ofiar mobbingu, zwolnienie z odpowiedzialności cywilnoprawnej pracodawcy, jeżeli mobbing nie pochodził od przełożonego pracownika i zostały wdrożone odpowiednie działania prewencyjne; ustanowienie minimalnego progu wysokości zadośćuczynienia za stosowanie mobbingu wynoszącego sześć miesięcznych wynagrodzeń.
Do założeń projektu ustawy dotarli jako pierwsi dziennikarze Money.pl. Ustalili, że "zmiana ma na celu z jednej strony pomóc mobbowanym pracownikom w dochodzeniu swoich praw, a z drugiej strony pracodawcom, by nie wszystko dało się nazwać mobbingiem".
Dziemianowicz-Bąk: Koniec zamiatania pod dywan
Odpowiedzialna za zmiany minister Dziemianowicz-Bąk powiedziała w rozmowie portalem, że "to koniec zamiatania mobbingu pod dywan".
Jak dodała szefowa resortu, "przygotowana przez MRPiPS ustawa, oprócz bardziej jasnej i precyzyjnej definicji mobbingu, będzie określać konkretne wymagania dla pracodawców w zakresie przeciwdziałania mobbingowi, wykrywania i zwalczania przemocy w miejscu pracy, a także znacząco zwiększy możliwość sądowego zadośćuczynienia za wyrządzone pracownikowi krzywdy".
Czytaj też:
Mobbing w rządzie PiS? Były rzecznik oskarża Zbigniewa Raua