W Internecie pojawiły się informacje, że Instytut Yad Vashem w Jerozolimie zamierza wydać książkę Jana Grabowskiego o „granatowej” policji. To smutna wiadomość dla Polaków i Żydów, a przede wszystkim klęska powagi i wiarygodności badań naukowych. Na początku warto wspomnieć, że opis i ocena „granatowej” policji z czasów drugiej wojny światowej to rzecz wielowątkowa i skomplikowana. Formację tę utworzyły jesienią 1939 r. władze Generalnego Gubernatorstwa pod nazwą Polnische Polizei i wchodziła ona w skład niemieckiej policji porządkowej (Schutzpolizei). Było to dla okupanta praktyczne rozwiązanie: w proste zadania policyjne i porządkowe (np. czystość i porządek na ulicach czy przestępczość kryminalna) nie trzeba było angażować niemieckich funkcjonariuszy. Na służbę wezwano przedwojennych funkcjonariuszy Policji Państwowej i stawiennictwo było obowiązkowe. Historycy znają przypadki odmowy, które kończyły się wysłaniem do obozu koncentracyjnego, co często było równoznaczne z utratą życia. Z czasem Niemcy uzupełniali szeregi policji ludźmi nie zawsze na odpowiednim poziomie. O tym wszystkim należy pamiętać, opisując historię formacji, której status i funkcjonowanie zasadniczo różniły się od rozmaitych jednostek policyjnych podległych różnym ośrodkom politycznym kolaborującym z Niemcami, jak choćby uczestnicząca w Holokauście policja francuska podległa Vichy. Z tysięcy przedwojennych policjantów większość zachowywała się przyzwoicie. Wielu aresztowano i zamordowano za odmowę walki lub wręcz współpracę z podziemiem. Ale z drugiej strony pojawiła się wojenna demoralizacja, okazja do szantaży i wymuszeń, także na ukrywających się Żydach. Nie można zapominać, że ratowanie Żydów przez policjantów mogło się dokonywać w największej tajemnicy, a haniebne czyny kolaborantów widziane były przez dziesiątki czy setki świadków. Wielu policjantów było po wojnie sądzonych także za denuncjacje i morderstwa dokonane na Żydach. W aktach tych spraw można odnaleźć opisy odrażających przypadków zabójstw żydowskich uciekinierów, dokonanych z gorliwości lub zwykłej chciwości właśnie przez „granatowych”.
Jest więc o czym pisać i dyskutować. Odmowa wiedzy na ten temat byłaby stanowiskiem równie absurdalnym, jak unikanie publicznej debaty w imię jakiejś „obrony dobrego imienia Polaków”. Wszystko trzeba starannie przebadać i oddzielić ziarno od plew: relacje prawdziwe od skutków traumy żydowskich świadków; wiarygodne zeznania od mściwych oskarżeń elementu komunistycznego i kryminalnego, który tak przed wojną, jak w trakcie jej trwania był zwalczany przez policję. Rzetelny opis Polnische Polizei musi uwzględniać realia niemieckiej okupacji, przedstawiać rzeczywiste wydarzenia we właściwych proporcjach, a wszelkie wnioski i oceny muszą opierać się na solidnych podstawach. Słowem: pożądane publikacje na temat „granatowej” policji muszą być antytezą działalności od lat prowadzonej przez Jana Grabowskiego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.