Kilka dni temu na portalu Onet opublikowano artykuł pt. "Wójt Raby Wyżnej padł ofiarą pomówień i grzmi do mieszkańców. »Wy jesteście katolikami«?", w którym Tomasz Rajca, wójt gminy Raba Wyżna przekonywał, że jeden z lokalnych przedsiębiorców chce zniszczyć jego wizerunek wśród lokalnej społeczności.
O co chodzi? Od połowy stycznia po Podhalu zaczęły krążyć informacje, że wójt Raby Wyżnej ma romans. "Z przysyłanych e-maili wynikało, że wybrany na wójta kilka miesięcy wcześniej Tomasz Rajca, od wielu tygodni nie pojawia się w pracy, bo wstydzi się tego, że został pobity. Według plotek osobą, która stanęła z wójtem w szranki, miał być mąż jednej z pracownic gminy. Ten pewnego razu miał przyjść po swoją żonę do pracy i tam zostać kobietę w niedwuznacznej sytuacji z szefem" – opisywał Onet.
Wójt Raby Wyżnej przekonuje, że to "ordynarne pomówienia", zaś "cała sprawa to próba zniszczenia go". — Faktycznie od jakiegoś czasu nie ma mnie w pracy. Jestem na zwolnieniu lekarskim. Absolutnie jednak nie dlatego, że zostałem pobity. W grudniu poddałem się operacji kardiologicznej w szpitalu. Po niej musiałem przechodzić rekonwalescencję w domu. Praca, zwłaszcza tak stresującą jak moja, nie wchodziła w grę. Na dowód swych słów mam oczywiście potwierdzenie w dokumentacji medycznej — mówił w rozmowie z Onetem.
Jednocześnie Tomasz Rajca stwierdził, że jest niemal pewny, kto rozprowadza o nim niewygodne plotki. — To jeden z lokalnych inwestorów, który ma mi za złe, że walcząc o dobro gminy, wchodzę w konflikt z jego interesami — tłumaczył w rozmowie z Onetem wójt Raby Wyżnej.
Ponadto, na jednej z sesji rady gminy przy okazji swojego comiesięcznego sprawozdania, mówił o tym, że ktoś próbuje go szantażować. – Wtedy panu oświadczyłem i teraz ponawiam: nie dam się zastraszyć. Zostałem wybrany na urząd wójta po to, żeby dbać o interesy gminy i mieszkańców. (...) To jest podłe wykorzystywanie mojej sytuacji zdrowotnej – mówił radnym Rajca.
Biogazownia w tle
Chociaż Tomasz Rajca nie użył żadnego nazwiska (w artykule Onetu również ono nie padło), to mieszkańcy regionu doskonale wiedzieli, o kogo chodzi. Biogazownię chce bowiem zbudować na terenie gminy Raba Wyżna znany lokalny przedsiębiorca Artur Bocianowski. Wiele wskazuje na to, że cała sprawa jest związana z tą inwestycją.
Redakcja portalu DoRzeczy.pl zwróciła się do Artura Bocianowskiego z prośbą o komentarz. Przedsiębiorca stanowczo zaprzecza słowom Tomasza Rajca, a jego oświadczenie cytujemy na końcu artykułu. – To jakiś absurd. Nie mam z tą sprawą niczego wspólnego, a wójt próbuje swoją winę zwalić na mnie – oburza się.
Bocianowski chce zbudować biogazownię na dzierżawionej przez siebie ziemi należącej do KOWR. Warto zaznaczyć, że wydano już prawomocne pozwolenie na budowę przez poprzedniego starostę nowotarskiego Krzysztofa Fabra.
Dokument został jednak oprotestowany. Część mieszkańców boi się bowiem sąsiedztwa biogazowni. W efekcie pozwolenie kilka miesięcy temu zostało wstrzymane. Od tamtej decyzji odwołali się inwestorzy, a ostateczną decyzję miał podjąć wojewoda małopolski. Krzysztof Jan Klęczar z PSL zdecydował się utrzymać decyzję o cofnięciu pozwolenia.
Bocianowski nie zgadza się jednak z taką decyzją i w rozmowie z naszym serwisem mówi o "zamówieniu politycznym", a także wskazuje na lokalne układy rodzinno-polityczne. – Obawiano się, że jak zbuduję biogazownię, to będzie to swoiste perpetuum mobile. Robiłem to, do czego nakłaniał polski rząd. Współpracowałem z Krzysztofem Jurgielem (minister rolnictwa w rządzie Zjednoczonej Prawicy – red.), a teraz rozmawiam z Czesławem Siekierskim. Wszyscy mówili, żeby inwestować w biogazownie, bo prąd jest drogi – mówi nam przedsiębiorca. – Moi przeciwnicy są związani przede wszystkim z Platformą Obywatelską. Za utrąceniem mojej inwestycji lobbowali m.in. lokalni politycy. Wszystko to działo się tuż przed wyborami, więc w ten sposób chcieli sobie zapewnić poparcie. PR i nic więcej – dodaje.
Przedsiębiorca wskazuje też na kontekst energetyczny jego inwestycji. – Mamy czas, jaki mamy. Niech nagle zabraknie prądu z jakiegoś powodu, albo w wyniku kryzysu, to biogazownia jako instalacja jest w stanie wyprodukować 0,5 megawatu prądu dziennie. Wystarczy, by podłączyć np. szpital polowy, czy inny sztab dowodzenia. Co byśmy zrobili bez prądu? To inwestycja wręcz strategiczna – dodaje.
Pewne jest, że Bocianowski zamierza się odwołać od decyzji wojewody małopolskiego. – Podniesiono absurdalne zarzuty, które mają niewiele wspólnego z prawdą. Mam nadzieję, że w Warszawie spojrzą na sprawę inaczej – mówi nam przedsiębiorca.
Biznesmen z Podhala nie kryje też rozczarowania postawą KOWR-u. Jak mówi, jego zaniedbania doprowadziłyby do upadku terenu. – Przyszedłem, dokapitalizowałem, coś zrobiłem i chcę robić dalej, a teraz z KOWR-u rzucają kłody pod nogi. Cały KOWR jest zepsuty od góry do dołu – mówi.
Artur Bocianowski na dowód swoich słów przesłał nam zdjęcia gospodarstwa, które wydzierżawił od KOWR-u i w którym planuje biogazownię. Pierwsze, co oczywiste, pokazują stan przed inwestycjami przedsiębiorcami, zaś drugie – już po nich. Różnica aż nadto widoczna.
Oświadczenie Artura Bocianowskiego
Ja, niżej podpisany Artur Bocianowski, w związku z pojawieniem się godzących w moje dobre imię artykułów prasowych zamieszczonych na portalach głos24.pl Podhale (11 marca 2025 roku) i Onet.pl (10 marca 2025 roku), oświadczam, że informacje zawarte w nich są nieprawdziwe.
Stanowczo zaprzeczam, abym kiedykolwiek w swojej działalności dopuszczał się nieuczciwych czy niezgodnych z prawem praktyk, a wszelkie podejmowane przeze mnie działania mają jedynie na celu rozwój Raby Wyżnej.
Mając na uwadze powyższe, wskazuję, że nie godzę się na rozpowszechnianie nieprawdziwych i szkalujących mnie informacji, a także o prowadzonej przeze mnie działalności. W związku z powyższym zmuszony zostałem do skierowania do Wójta Raby Wyżnej wezwania do zaniechania działań naruszających moje dobra osobiste.
Oświadczam także, że sprzeciwiam się działaniom podejmowanym przez grupę „STOP BIOGAZOWNI” z uwagi na ich szkodliwość oraz celowe i bezprawne ruchy ze strony niektórych osób mające na celu pogrążenie prowadzonych przeze mnie inwestycji. Faktem jest, że planowana biogazownia rolnicza jest instalacją, która przekształca odpady organiczne takie jak m. in. biomasa roślinna w biogaz i nie ma możliwości wykorzystywania w niej odpadów innego pochodzenia.
Jednocześnie zwracam się z prośbą o zaprzestanie powielania niesprawdzonych i nieprawdziwych informacji.