• Andrzej HorubałaAutor:Andrzej Horubała

Rakotwory polskie

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Filmy „Żyć nie umierać” Marka Migasa i „Chemia” Bartosza Prokopowicza opowiadają o walce z chorobą nowotworową, dość nieudolnie portretując realnych bohaterów i ich tragedie

Twórcy polscy uparcie nie chcą przyjąć do wiadomości, że w sztuce choroba już dawno nie jest żadnym tabu. Żadnym tabu i żadnym usprawiedliwieniem lub powodem do stosowania taryfy ulgowej. Przecież tak łatwo nie dajemy się już szantażować cierpieniu i spokojnie przyglądamy się, jak to jest zrobione. Patrzymy, jak z materii nieuleczalnej choroby i ludzkiego nieszczęścia skrojono scenariusz, jak to zrealizowano, jakie przesłanie wysnuto.

Tymczasem wchodzące właśnie na ekrany kin „Żyć nie umierać” Marka Migasa z Tomaszem Kotem w roli głównej jest przykładem filmu, w którym wszystko – od scenariusza Cezarego Harasimowicza przez reżyserię aż do gry aktora – zakłada, że fakt czyjegoś nieszczęścia, tym razem realnej śmierci artysty drugiego planu, Tadeusza Szymkowa, pozwala uchylić podstawowe wymagania warsztatowe, bo przecież film jest w hołdzie, bo przecież choć luźno oparty na prawdziwych zdarzeniach, to Szymkow wspaniały facet był.

Może i był wspaniały, może pozostawił po sobie mnóstwo anegdot, świetnych powiedzonek, może żył pełną, choć skażoną rakiem piersią, może jego umieranie było dla jego przyjaciół czymś niesamowitym, tylko szkoda, że tak mało z tego udało się przenieść na ekran. (…)

Cały artykuł dostępny jest w 36/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także