Im dłużej trwa ten spór pokoleniowy, im więcej w nim pretensji, tym silniejsze mam wrażenie, że elity III RP na dobre wpadły w koleiny moralizatorstwa i rekonstruowania własnej, „heroicznej” przeszłości. Współcześni 20, 30-latkowie mają po prostu wejść w ich ciuchy, bić się z ZOMO, konspirować, komponować protest-songi, okazywać obywatelskie nieposłuszeństwo i obalić PRL-bis. Jeśli tego nie robią, to tylko ze względu na hedonistyczne zachłyśnięcie się imponderabiliami dojrzałego kapitalizmu. Serialami z Netflixa, kawą od dobrego baristy, życiem w wygodnym apartamentowcu, z obowiązkowymi regularnymi wakacjami w Bangkoku i nartami w Chamonix. Ale na to, że młodzi mają gdzieś pouczenia tłustych misiów III RP, które za komuny obudziły się pod koniec lat 80, a 90’ i dwutysięczne poświęciły na robienie kariery – żaden z nich nie wpadnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.