Pierwszy tydzień września okazał się całkiem paskudny. Za paskudną okładkę „Faktu” – opublikowaną po śmierci syna Leszka Millera z tytułem „Ojciec wybrał politykę, a syn sznur”, podał się do dymisji redaktor naczelny „Faktu” Robert Feluś. Dymisja jak najbardziej zasłużona, bo nie da się okładkowego paskudztwa tłumaczyć przypadkowym błędem; proces tworzenia gazety jest wieloetapowy, decyzje zatwierdzające okładkę zapadają na kierowniczych szczeblach.
Inna rzecz, że nie była to najbardziej odrażająca okładka gazety w ostatnich latach – w 2015 roku periodyk Springera opublikował zdjęcie umierającej 10-letniej dziewczynki ranionej siekierą przez bandziora. Wtedy już należała się za to nie tylko dymisja, ale i w pysk, skończyło się dyskusją o kontrowersjach w tabloidach. Generalnie niektórzy kwitowali to wówczas równie żenująco jak zrobił to niedawno jeden z zastępców Felusia, twierdząc, że awantura wokół okładki to niby „gów...burza”. Paskudnie.
A propos prania po pyskach to jedna baba drugiej babie... Kilka dni temu, nadpobudliwa pełnomocniczka dolnośląskiego wojewody dała w twarz wulgarnie krzykliwej sympatyczce totalnej opozycji. Paskudna rzecz, gdy urzędnik państwowy, niezależnie jakiej opcji, bije w twarz osobę, z którą się nie zgadza i nie ma tu żadnego znaczenia jak bardzo irytującą owa osoba by nie była. Przemoc wobec kobiet jest niedopuszczalna i basta.
Wstyd prawdziwy, że po prawej stronie znaleźli się paskudni damscy bokserzy, którzy natychmiast agresorkę zaczęli wychwalać. Przy czym bardzo często, rzeczona ich prawicowość ogranicza się do epatowania na profilach społecznościowych biało-czerwonymi flagami, orzełkami, symbolami narodowymi, a w gruncie rzeczy miłośnikom i obrońcom bicia kobiet w twarz, bliżej jest mentalnie do komunizującej swołoczy z KPP niż do wartości prawicowych, konserwatywnych czy narodowych.
Jeden paskud z gazety Sakiewicza piał z zachwytu, rozczulając się nad urzędniczką, która dała w twarz innej kobiecie, że to niby był „patriotyczny liść”. Lebiega w ząbek czesany zestawił nawet bijącą urzędniczkę z legendarną Danutą Siedzikówną ps „Inka” pisząc, że „zachowała się jak trzeba”. Paskudne, bo świadczące nie tylko o intelektualnej pustce owego ponoć „prawicowego publicysty”, ale także braku szacunku wobec bohaterstwa „Inki” i jej tragicznej śmierci.
Przemocową urzędniczkę potępił szef MSWiA Joachim Brudziński. Po czym dziennikarka mediów z ulicy Czerskiej, Dominika Wielowieyska, ogłosiła, że tenże szef MSWiA „zawzięcie broni” bijącą. Jak widać – jeśli fakty mówią co innego, tym gorzej dla faktów – zwłaszcza, gdy się toczy kampania i wrogowi „naszych” trza dać w pysk. Choćby werbalnie. Paskudna sprawa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.