Prof. Antoni Dudek: Stan wojenny przetrącił kręgosłup Solidarności
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Prof. Antoni Dudek: Stan wojenny przetrącił kręgosłup Solidarności

Dodano: 
Stan wojenny. Obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja 1791 r. mają gwałtowny przebieg. Manifestacje uliczne gromadzą wielotysięczne tłumy. Interweniuje ZOMO
Stan wojenny. Obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja 1791 r. mają gwałtowny przebieg. Manifestacje uliczne gromadzą wielotysięczne tłumy. Interweniuje ZOMO Źródło: PAP / fot. Teodor Walczak
Mijały kolejne miesiące, a  zamiast zmian na lepsze, były zmiany na gorsze. Władze oficjalnie straszyły zapaścią gospodarczą, a po cichu interwencją sowiecką. To nieprawda, że paraliżujący strach pojawił się po 13 grudnia. On był wcześniej, ludzie zastanawiali się po cichu, czy wojska ZSRR wejdą, czy nie wejdą. Jednak decydujące było to, że w roku 1981 ludzie byli podobnie jak w 1980 przestraszeni, ale dużo bardziej zmęczeni – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, historyk i politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Jakie jest znaczenie ujawnionego w USA archiwum szefa komunistycznej bezpieki, Czesława Kiszczaka?

Antoni Dudek: Trudno mi powiedzieć, bo nie widziałem tych dokumentów. Jeżeli jednak ujawniona została najbardziej interesująca ich część, to odkrycie należy uznać za ciekawe, ale nie jakieś szczególnie przełomowe, które by spowodowało zmianę naszego postrzegania Kiszczaka i Wałęsy. Rysuje się tu jednak pewien obraz relacji, jaka była między nimi oboma. Widzimy grę, jaką Kiszczak prowadził z Lechem Wałęsą po roku 1989. Natomiast zobaczymy co jeszcze zostanie ogłoszone. Nie oczekiwałbym jednak niczego przełomowego.

Dziś przypada 37. rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Inną ocenę tego wydarzenia mają zwolennicy Wałęsy, inną Andrzeja Gwiazdy…

Nie, nie. Wydaje mi się, że akurat ocena samego stanu wojennego jest negatywna w całym obozie Solidarności. Stosunek do stanu wojennego dzielił raczej środowisko postkomunistów i obóz solidarnościowy. W tym drugim różnice w ocenie stanu wojennego dotyczą nie samego jego wprowadzenia, a raczej tego, czy Solidarność odpowiednio przygotowała się do stanu wojennego, kto jak się w jego trakcie zachowywał. A prawdziwy spór dotyczy już roku 1989, gdy Wałęsa zignorował statutowe władze związku wybrane w roku 1981, odtworzył Solidarność na swoich warunkach.

A sam stan wojenny?

Stan wojenny przetrącił kręgosłup Solidarności, która już nigdy nie odbudowała się w tej formie, w jakiej była na początku. Ale też trzeba pamiętać, że udał się między innymi dlatego, że ludzie byli zmęczeni sytuacją, która panowała w Polsce przed 13 grudnia. I to zmęczenie objawiało się także spadkiem poparcia dla Solidarności. Po prostu Solidarność bardzo wyraźnie słabła. Narastały w niej konflikty wewnętrzne. Są nawet teorie, że gdyby nie 13 grudnia, to związek rozpadłby się sam. Czy tak by było oczywiście nie wiemy, to już alternatywne wersje historii. Natomiast z całą pewnością władze PRL na to bardzo liczyły i nad tym pracowały. Zmęczenie to najlepiej widać gdy porównamy skalę oporu z sierpnia 1980 roku i grudnia 1981 roku.

Co wynika z tego porównania?

Przeciwko stanowi wojennemu protestowało w całym kraju mniej zakładów pracy niż w 1980 roku na samym Pomorzu. A spójrzmy na sytuację: mamy olbrzymi ruch społeczny, który się zorganizował, ma struktury ogólnopolskie, jest właśnie likwidowany. I przeciwko temu protestuje zaledwie 200 zakładów pracy.

Ja tu jednak zaprotestuję. W roku 1981 wyjechały na ulice czołgi, rozpuszczano plotki o możliwej interwencji Armii Czerwonej, strach mógł być paraliżujący?

Tak, ale w roku 1980 także rozwiązanie siłowe było możliwe. Także dopuszczano myśl o sowieckiej interwencji. Także ludzie się bali. Ale byli bardziej zdeterminowani w proteście. Po kilkunastu miesiącach wojny psychologicznej, jaką władze PRL im urządziły, byli zmęczeni i zniechęceni. Wielu uważało, że opór nie ma sensu.

Co dokładnie było powodem tego zniechęcenia?

Proszę pamiętać, że ludzie jak protestują, to chcą efektów natychmiast. Tymczasem tu mijały kolejne miesiące, a zamiast zmian na lepsze, były zmiany na gorsze. System kartkowy się rozszerzał, przydziały kartkowe były ograniczane. Władze straszyły, że za moment załamie się system energetyczny. Że nie będzie w ogóle dostaw żywności do miast. Taka była propaganda jesienią 1981 roku. I coraz więcej ludzi zaczynało w tę propagandę wierzyć. A do tego warto sobie uświadomić, że w samej Solidarności toczyła się potężna walka. To nie jest tak, że te podziały zaczęły się od 1989 roku. One trwały i były bardzo silne już przez te pierwsze 16. miesięcy Solidarności. Władze oficjalnie straszyły zapaścią gospodarczą, a po cichu interwencją sowiecką. To nieprawda, że paraliżujący strach pojawił się po 13 grudnia. On był wcześniej, ludzie zastanawiali się po cichu, czy wojska ZSRR wejdą, czy nie wejdą. Jednak decydujące było to, że w roku 1981 ludzie byli podobnie jak w 1980 przestraszeni, ale dużo bardziej zmęczeni.

No dobrze, ale były zakłady, które po 13 grudnia zaprotestowały?

Mówimy tu o dwustu zakładach, które po wprowadzeniu stanu wojennego podjęły protest. Ale proszę zwrócić uwagę, że tylko w czterdziestu z nich władze musiały użyć siły. W pozostałych wystarczyło, że pojawiał się prokurator wojskowy, w asyście ZOMO i wojskowego wozu opancerzonego i przez megafon ogłaszał, że strajk jest nielegalny, grożą za niego takie, a takie konsekwencje z karą śmierci włącznie. Zazwyczaj to wystarczało – protestujący opuszczali zakłady. W czterdziestu zakładach trzeba było użyć siły. To jak na dziesięciomilionowy ruch naprawdę niewiele.

Najostrzejsze wydarzenia miały miejsca na Śląsku?

Tam chodzi o górników. W innych zakładach, na przykład Hucie Katowice pacyfikacje przebiegały „standardowo”. Wyznaczano słabsze miejsce ogrodzenia, rozbijał je czołg, na teren zakładu wbiegali funkcjonariusze ZOMO, a grupa SB biegła w miejsce, gdzie znajdował się komitet strajkowy (o miejscu tym zawczasu była informowana przez agenturę). Ten schemat sprawdzał się wszędzie, z wyjątkiem kopalń. Tam górnicy– jak w kopalniach Ziemowit i Piast – zjechali pod ziemię, władze wolały tu nie ryzykować, w związku z tym jeden strajk przetrwał do Bożego Narodzenia, drugi zakończył się po Nowym Roku. Z kolei w kopalniach Wujek i Manifest Lipcowy górnicy pozostali na powierzchni i postanowili się bronić. Tam doszło do użycia broni i śmierci protestujących górników. W kilku miastach doszło do sporych demonstracji ulicznych – w Krakowie, Gdańsku.

Działacze Solidarności trafiali do obozów internowania. I dziś słyszymy różne opowieści – jednych, o fatalnych warunkach w tych obozach, ale też o „luksusach” w niektórych z nich. Skąd brało się to nierówne traktowanie?

Wydaje się, że nie chodziło tu o nierówność traktowania. Po prostu na miejsca odosobnienia przeznaczano bardzo różne obiekty, o bardzo różnym standardzie. Więc oczywiście warunki w jakichś opuszczonych koszarach, czy zniszczonym dawnym ośrodku wypoczynkowym były gorsze, niż w przerobionym doraźnie na miejsce internowania wysokiej klasy domu wczasowym. Jednak w ogóle warunki w ośrodkach internowania były o niebo lepsze, niż w więzieniach, do których trafiali w późniejszych dniach stanu wojennego ukrywający się opozycjoniści. Natomiast faktycznie w pierwszych dniach stanu wojennego ludzie internowani przeżywali potworny stres. Nie wiedzieli, czy mają do czynienia ze stanem wyjątkowym, wojną, czy czasem nie weszli Rosjanie. Podczas zatrzymań milicjanci często mówili, że zatrzymani jadą „na białe niedźwiedzie”. To działało na wyobraźnię, potęgowało strach.

Czy już w okresie stanu wojennego władze PRL podejmowały próby dogadania się z częścią Solidarności, tworzenia podwalin pod okrągły stół?

Raczej podejmowano wtedy zakrojoną na szeroką skalę akcję werbunku, nakłaniania do współpracy internowanych działaczy Solidarności. Mówiono takiemu człowiekowi: Wyjdziesz na wolność, ale będziesz z nami współpracował. I wielu ludzi, zastraszonych i przerażonych sytuacją, podpisywało zobowiązania do współpracy. Choć nie znaczy to wcale, że potem ta współpraca faktycznie była podejmowana.

Czytaj też:
Sejm uczcił ofiary stanu wojennego

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także