Polacy to dumny naród, który ceni swoją historię. Ze szczególnym pietyzmem kultywuje pamięć o rodakach, którzy w XX w. padli ofiarą straszliwych prześladowań. Stawia się im w Polsce pomniki, buduje muzea, wydaje o nich książki i kręci filmy. Organizowane są wzruszające ceremonie i uroczystości, podczas których oddajemy hołd męczennikom sprawy narodowej.
Z jednym wyjątkiem. Jedna horrendalna zbrodnia dokonana na narodzie polskim jest niemal zupełnie zapomniana. Pozostaje ostatnią wielką białą plamą w naszych tragicznych dziejach. Mowa o Operacji Polskiej NKWD z lat 1937–1938 – pierwszym ludobójstwie dokonanym na narodzie polskim. Była to nie tylko zbrodnia wyjątkowo drastyczna i bezwzględna, lecz także kolosalna.
Historycy szacują, że w jej ramach zamordowanych mogło zostać nawet 200 tys. Polaków.
A więc: • blisko 10 razy więcej niż podczas zbrodni katyńskiej;
• niemal dwa razy więcej niż w ludobójstwie na Wołyniu i Galicji Wschodniej;
• o 25 proc. więcej niż w powstaniu warszawskim;
• trzy razy więcej niż w Auschwitz. (...)
Tymczasem, w co trudno uwierzyć, ofiary tego ludobójstwa nie mają w Polsce pomnika! O ich gehennie nie można przeczytać w podręcznikach szkolnych, książki na temat Operacji Polskiej NKWD można policzyć na palcach jednej ręki. Nie powstają o niej filmy i słuchowiska radiowe. (...)