Są tacy, którzy twierdzą, że słowa te jedynie mu się wymsknęły i nie były zwykłym, retorycznym ozdobnikiem. Są inni, którzy uważają, że wyraz si w nich istota nowego systemu bezprawia i chaosu. Być może najlepiej będzie powiedzieć, że jesteśmy w okresie przejściowym. Na razie mamy do czynienia ze swego rodzaju sejmokracją, albo reżimem większości sejmowej, która to podporządkowała sobie inne organy i instytucje państwa, używając ich wszystkich do zachowania rządów. Jednak jaka jest treść tych działań? Jaki inny cel, poza samym zachowaniem władzy, przyświeca Donaldowi Tuskowi i jego otoczeniu? Na to pytanie odpowiedziała grupa publicystów i komentatorów w specjalnym tomie wydawnictwa Biały Kruk: „Zamach na polskość”. Tytuł mówi za siebie. Czytelnikom DoRzeczy.pl proponuję obszerne fragmenty mojego eseju. Staram się w nim odpowiedzieć na proste pytanie: „Czy Polskę stać na kontrrewolucję?”. Oczywiście, warunkiem wstępnym odpowiedzi jest zrozumienie, na czym polega rewolucja, którą nam się aplikuje.
XXX
„Do niedawna można było wierzyć, że Polska pozostanie być może jedynym państwem Europy, który będzie w stanie oprzeć się nadciągającej z Zachodu fali rewolucji obyczajowej. Polski katolicyzm wydawał się na tyle mocno zakorzeniony w praktyce społecznej, a jego związek z poczuciem narodowej tożsamości na tyle głęboki, że wizja Polski nie-katolickiej, ba, wręcz antychrześcijańskiej, Polski, w której dochodzi do ataków na księży, niszczy się pomniki przeszłości, wyszydza się święte znaki, w tym najważniejszy dla wszystkich Polaków symbol jakim jest ikona Najświętszej Maryi Panny z Częstochowy, mogła uchodzić za urojenie, za marzenie niedowarzonych, lewackich radykałów. Czyż Polska nie przetrwała zwycięsko zaborów? Czy nie gromadziła się zawsze pod krzyżem, bo „tylko pod tym znakiem / Polska jest Polską, a Polak Polakiem”, jak to ujął Karol Baliński?
Podobnie czy nie dzięki przywiązaniu do Kościoła, które w oczach minionych pokoleń utożsamiało się z przynależnością do całej łacińskiej cywilizacji, Polacy wykrzesili w sobie dość sił, by stawić w 1920 roku czoło nawale bolszewickiej? Katolicyzm i polskość złączyły się ze sobą tak głęboko, że dla postronnego obserwatora trudno było odróżnić co jest czym. Dlatego wrogowie polskości doskonale rozumieli, że kto chce zniszczyć i obezwładnić duszę narodu musi w pierwszej kolejności uderzyć w Kościół. Dlatego żadna inna grupa nie poniosła takich strat podczas okupacji II Wojny Światowej jak właśnie księża. W żadnym innym państwie okupowanym przez Hitlera (a także Stalina) nie atakowano z taką zaciekłością, brutalnością i wściekłością kapłanów, biskupów, klasztory, wiernych.
Z tą niezwykłą siła polskiego katolicyzmu musieli się liczyć nawet komuniści w okresie PRL – stąd niezwykła pozycja Kościoła, a przede wszystkim jego przywódcy, kardynała Stefana Wyszyńskiego, w ciągu kilkudziesięciu lat panowania realnego socjalizmu. Chociaż ojczyzna polityczna została Polakom odebrana przez sowiecką Moskwę, ojczyzna duchowa pozostawała wolna. A jednak teraz nie sposób nie dostrzec znaków rozkładu, paraliżu i słabości. Nagle całe to wielkie dziedzictwo przestało chronić. Polski kod kulturowy znalazł się w dramatycznym niebezpieczeństwie. Nigdy nie byliśmy tak blisko anihilacji polskości jak obecnie.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.