MACIEJ PIECZYŃSKI: Czy na wieść o ataku na Pawła Adamowicza przyszło pani na myśl coś w stylu: „Teraz to już na pewno przegramy wybory”?
JOANNA LICHOCKA: Oczywiście, że nie. W ogóle nie myślałam w tych kategoriach, byłam wstrząśnięta tym, co się stało. Zbrodnia w Gdańsku to pierwszy przypadek w Polsce po 1989 r., kiedy zamordowano urzędnika państwowego podczas pełnienia obowiązków publicznych, przed obiektywami kamer, w obecności tłumu ludzi. Trzeba wyjaśnić wszystkie okoliczności tej tragedii, ponieważ to nie tylko dramat Pawła Adamowicza i jego bliskich, lecz także uderzenie w państwo. To przychodziło na myśl – czy to atak szaleńca, czy też mogło się zdarzyć tak, że ktoś zlecił zamordowanie urzędnika państwowego? Szokiem był też kontrast sytuacyjny – do barbarzyńskiego czynu doszło podczas wielkiej imprezy charytatywnej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.