POCZYTANKI I Jak to dobrze, że „Trylogia kopenhaska” powstawała pół wieku temu! Dziś te same tematy podane byłyby w niestrawnym sosie ideologicznym, bo literatura o losie kobiecym zamieniła się w feministyczne pałkarstwo.
Tove Ditlevsen, ceniona duńska pisarka, opowiada po prostu o rzeczach, które jej się przydarzyły. Nie jest to rozmemłane, mazgajskie życiopisanie. Chłodny, bezlitosny ton przypomina mi trochę prozę Jana Wolkersa (aczkolwiek Ditlevsen nie jest wulgarna). Ditlevsen to dziecko innej epoki.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.