Parę miesięcy temu opublikowałem w „ Do Rzeczy ” (nr 55, 10–II–2014) tekst zawierający „en passant” twierdzenie, że „Andrzej Towiański, rosyjski szpicel–prowokator, sekciarstwem religijnym werbujący Mickiewicza na rzecz Petersburga”, był „swoistym «oficerem prowadzącym» demonicznej Xawery Deybel", kochanki wieszcza.
Jakaś grupa zaintrygowanych tą informacją Czytelników ruszyła w głąb internetu (Wikipedia etc.) szukać szczegółów owej agenturalnej kwestii, a że nic nie znalazła — poczęła mnie molestować, żądając konkretów. Kilka osób lepiej oczytanych historiograficznie zażądało dowodów agenturalności Towiańskiego, którego — wedle tychże korespondentów — zniesławiłem, pomówiłem (bezzasadnie, rzecz prosta), oszkalowałem, itp. Pytano gdzie znalazłem informacje na ów temat . Pierwsza odpowiedź brzmi: w starych źródłach drukowanych i we własnej głowie analizującej, wnioskującej, konkludującej przy użyciu racjonalnej logiki tudzież zdrowego rozsądku. (...)