Książka "Aleksandry Kuźniar" opowiada historię z polskiego rynku kapitałowego, jest pełna zwrotów akcji. Napisana przystępnym, żywym językiem wciąga, stopniowo wprowadzając w temat wrogiego przejęcia.
Oto wybrany fragment książki:
Zaczyna się zazwyczaj od specjalnie puszczonej plotki. W środowisku finansjery i w mediach nagle pojawią nieoficjalne informacje, że dana firma ma kłopoty finansowe. Podsyca się je przez jakiś czas. Efekt? Kurs akcji systematycznie spada, aż w końcu osiąga śmiesznie niski poziom. Wtedy następuje atak (...) Przez ładnych kilka miesięcy ta historia konfliktu nie schodziła z czołówek branżowych mediów, a po przeciwnych stronach barykad stanęło dwóch bardzo doświadczonych i dobrze przygotowanych menedżerów (...) – Zrozumieliśmy, że nie mamy wyjścia i musimy się jakoś obronić przed – nazwijmy to – "wrogim najeźdźcą". Pamiętam, że spotkałem się w tej sprawie z pewnym byłym policjantem, który polecił mi dobrą firmę ochroniarską. Pamiętam ten dzień jak dziś. Powiedział mi wtedy: "Możecie zamknąć całkowicie biuro i udawać, że robicie remont, bo zrobią wam najad, czyli wejście siłowe". Wiedziałem, że nie mam czasu. Jest bowiem alternatywny zarząd i taka sytuacja może się jak najbardziej wydarzyć – relacjonuje jeden z menedżerów. Brzmi jak opowieść z Dzikiego Zachodu? Niekoniecznie. Takie rzeczy mają miejsce w Polsce w XXI wieku.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.