Frederick Forsyth był dla mego pokolenia kimś więcej niż autorem poczytnych książek – był symbolem. Jego głośne wczesne książki – „Dzień Szakala” i „Psy wojny” – stanowiły w latach 70. i 80. przedmiot gorącego pożądania, tropione w antykwariatach, na giełdach, wypożyczane po znajomości z bibliotek (znajomości potrzebne były, by wbić się między innych chętnych oczekujących). Potem czytaliśmy go w podziemiu, bo gdy w „Diabelskiej alternatywie” opisywał zmagania Zachodu z diabolicznymi Sowietami, cenzura PRL uznawała go za wroga ustroju. Słusznie. Był Forsyth jednym z niewielu pisarzy na Zachodzie pozbawionych złudzeń na temat zarówno intencji, jak i krwawej praktyki działań Moskwy
Zawsze kiedy miałem okazję przeprowadzać z nim wywiady (zdarzyło się kilka razy), odczuwałem głęboki niedosyt: Forsyth jest jednym z tych rozmówców, których ma się ochotę słuchać godzinami. Dobra wiadomość: w księgarniach pojawiła się autobiografia pisarza; nic, tylko się zaczytać i w głos Forsytha wsłuchać. „Outsider” ukazał się oryginalnie w roku 2015, ze smakowitym dwuznacznym podtytułem „My Life in Intrigue” – bo może chodzić zarówno o intrygi wymyślane na potrzeby bestsellerowych książek, jak i rozmaite tajne sprawy, którym Forsyth przyglądał się w prawdziwym życiu. To jeden z nielicznych pisarzy utrzymujących znakomite relacje z oficerami wywiadu, wpuszczany za zamknięte drzwi, do miejsc, do których dziennikarze nie mają dostępu.
Dopóki starczało sił
„Najlepszą metodą na poznanie jakiegoś zjawiska jest znalezienie najlepszego specjalisty w danej dziedzinie, spotkanie się z nim i długa rozmowa. Fachowcy bardzo chętnie dzielą się swoją wiedzą” – opowiadał Forsyth w rozmowie z „Do Rzeczy” (nr 4/2014). Podróżował do miejsc, które opisuje, przygotowywał obsesyjnie drobiazgowy research. Zbierając materiały do „Diabelskiej alternatywy”, pływał jachtem po Morzu Czarnym i badał morskie prądy. Pisząc „Czarną listę”, wędrował po Mogadiszu. Przygotowując swą ostatnią powieść „Fox”, przyglądał się cyberwojnie prowadzonej w tajnych centrach zachodnich wywiadów. Czynił tak dopóty, dopóki starczało sił. Kiedy kilka lat później rozmawiałem z nim ponownie, przyznawał, że nie będzie już pisał, bo zdrowie nie pozwala mu na dalekie podróże, a bajerować bez researchu nie chce (25 sierpnia tego roku autor „Psów wojny” obchodził 86. urodziny).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.