„Pückler! Pückler? Po prostu niewiarygodne!”. Z plakatu, reklamującego wystawę w Bad Muskau, patrzy bawidamek w niedbale zawiązanym turbanie i mundurze obwieszonym orderami. To kompilacja dwóch portretów, które nawet oglądane osobno sugerują: ten człowiek nie był wojskowym ani mężem stanu. I rzeczywiście, Hermann von Pückler-Muskau zasłynął jako podróżnik, literat, dandys, kobieciarz i… ogrodnik. W rodowych posiadłościach nad Nysą Łużycką założył 700-hektarowy park w stylu angielskim. Jakimś cudem przetrwał on dziejowe zawieruchy i trafił na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Większa część „dzikiego ogrodu” znajduje się na prawym, polskim brzegu rzeki.
Listy Do L.
Urodzony w niedzielę 30 października 1785 r. najstarszy z synów hrabiego Pücklera był krnąbrnym dzieciakiem. Płatał otoczeniu małpie figle, bo miał świadomość, że wszystko i tak zostanie mu wybaczone. Wiedzę zdobywał na czterech niemieckich uniwersytetach, ale żadnego nie ukończył. Armia pozbyła się Hermanna z powodu upodobania do hazardu i pojedynków. Smakosz i fircyk farbował włosy, przebierał się trzy, cztery razy dziennie i były to stroje zwracające uwagę.
Napoleon sprawił, że granice państw europejskich stały się płynne. Łużyce, należące od wieków do Saksonii, po jego klęsce dostały się Hohenzollernom. Od Prusaków, pragnących pozyskać miejscową elitę, Hermann dostał tytuł księcia. Do końca życia pozostał jednak frankofilem, co nie mogło podobać się niemieckim patriotom. Z kolei konserwatystów irytował styl życia Pücklera. Pewien profesor literatury porównał go do butelki – błyszczącej, lecz pustej w środku.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.