Młody Geralt po raz pierwszy rusza w świat, by pełnić wiedźmińskie rzemiosło. Szybko okaże się, że talent do pakowania się w kłopoty ma jeszcze większy niż do ubijania potworów. Pod opiekę weźmie go starszy kolega po fachu, a wątkiem spajającym epizody okażą się wydarzenia sprzed lat, kiedy to okoliczna ludność chciała na mieszkańcach wiedźmińskiej warowni dokonać pogromu.
Książka jest nierówna, są w niej fragmenty znakomite, które czyta się niczym opowiadania z dawnych lat, zanim jeszcze Sapkowskiego wciągnęło pisanie powieściowej sagi, ale są i takie, gdzie pisarz zbliża się do granicy autoparodii. Dużo jest w tym koncercie piosenek, które dobrze znamy, na dobre i na złe. Taki urok prequeli – nigdy nie są wycieczką w nieznane, lecz oczekiwaniem na dobrze znane motywy, na chwile, gdy autor rozpocznie wątki, których kontynuacje i finał znamy już z innych książek. Oczywiście daje Sapkowski upust swoim światopoglądowym obsesjom, więc klechów odmalowuje jako pijaków, chciwców i hipokrytów, a kapłanki świadczące usługi aborcyjne jako nieledwie święte, za to niesłusznie prześladowane przez nietolerancyjny tłum. Jest nawet kawałek szydzący z hasła „niech zatriumfuje prawo i sprawiedliwość”.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.