Oglądanie na żądanie II Wielki paradoks: filmy, którymi duża część konserwatywnej publiki pogardza z definicji – bo skoro horror, to bezsensowna przemoc i najtańsza z plebejskich rozrywek – okazują się ostatnim bastionem wiary. Wiary w co?
W to, że Bóg istnieje. Dowodzą tego nie wprost, lecz uporczywie przypominając o istnieniu Nieprzyjaciela. No a skoro zło wcielone istnieje i w dodatku ustępuje przed mocą modlitwy oraz egzorcyzmami kapłana, oznacza to, że Siła Wyższa też istnieje. Inaczej i modlitwy, i egzorcyzmy miałyby tyle sensu, co machanie pałeczkami od chińszczyzny, żeby odgonić deszcz. Film „Złowrogi” dokonuje więc rzeczy oczywistej, a rzadkiej: fuzji horroru z gatunkiem christian movies. To znaczy z jednej strony straszy, a z drugiej okazuje się lustrem, w którym przejrzeć się mogą wierzący.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.