Wicedyrektor Biełsatu: Po raz pierwszy można to powiedzieć

Wicedyrektor Biełsatu: Po raz pierwszy można to powiedzieć

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / TATYANA ZENKOVICH
Alaksiej Dzikawicki gościł na antenie Polskiego Radia 24. W rozmowie z prowadzącą mówił o sytuacji Białorusinów po wczorajszych wyborach prezydenckich oraz zamieszek, które w ich wyniku wybuchły.

– Po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z protestami w ponad 30 miastach, uczestniczyło w nich w bardzo dużo ludzi. Władze nie chcą dopuścić do rozpowszechniania takich informacji – powiedział Dzikawicki.

Jak podaje wicedyrektor Biełsatu, zamieszki trwały do ok. 4 rano. Są doniesienia o jednej ofierze śmiertelnej oraz o dużej ilości rannych. Oficjalne dane mówią o ok. 3 tys. zatrzymanych. Mimo to, pojawiają się informacje, że ostatnie wydarzenia będą miały swoją kontynuację.

– Nasi korespondenci mówią, że ludzie znowu zamierzają wyjść na ulice, są doniesienia o pierwszych strajkach w dużych zakładach – stwierdził gość Polskiego Radia 24.

twitter

– Mamy do czynienia z czymś niebywałym, po raz pierwszy można powiedzieć, że Łukaszenka przegrał te wybory. Pośrednie dane pokazują, że realne poparcie dla niego to ok. 20 proc. – dodał.

twitter

Alaksiej Dzikawicki stwierdził również, że obecna sytuacja pokazuje, jak słaby jest Aleksander Łukaszenka. To jednak oznacza, że Rosja, której zależy na jak największym osłabieniu prezydenta Białorusi, może odnieść korzyści z aktualnych niepokojów w Mińsku i innych miastach.

– Na Kremlu zacierają ręce, Łukaszenka jest słaby jak nigdy dotąd a na tym im zależy. Ta sytuacja oznacza jeszcze krótszą smycz w stosunkach Białorusi z Rosją – stwierdził Dzikawicki.

Czytaj też:
Tusk próbował uderzyć w rząd. Teraz przeprasza
Czytaj też:
Lisicki: Nie ma pewności, czy część protestów nie jest inspirowana przez Rosję

Źródło: Polskie Radio 24 / Twitter
Czytaj także