–To nie jest nasza porażka, tylko porażka jedności europejskiej i Niemiec – ocenił polityk na antenie RMF FM. Jego zdaniem sukcesem polskiej dyplomacji było zaangażowanie USA do tej tematyki i sankcje nałożone na gazociąg za kadencji Donalda Trumpa.
– Nie jesteśmy zadowoleni z porozumienia w tej sprawie, ale gra dalej się toczy – zapewnił Marcin Przydacz i wskazał na starania polskich władz o uniezależnienie energetyczne naszego kraju.
– Chodzi m.in. o m.in. Baltic Pipe. Staramy się uniezależnić od kierunku rosyjskiego – powiedział. – Za półtora roku kończynie zły kontrakt z Gazpromem wynegocjowany przez Waldemara Pawlaka. Będziemy bezpieczni energetycznie – dodał.
Niemiecko-amerykański deal
Wiceszef MSZ podkreślił, że stronami porozumienia. ws. Nord Stream 2 są USA i Niemcy. – To jest porozumienie niemiecko-amerykańskie i to Niemcy ponoszą odpowiedzialność za to porozumienie. My byliśmy krytyczni – powiedział. Jednocześnie zwrócił uwagę, że zapisy znajdujące się w dokumencie mówiące o dużym znaczeniu Inicjatywy Trójmorza dla bezpieczeństwa energetycznego Europy Środkowo-Wschodniej, są dowodem na skuteczność polskiej dyplomacji.
Zdaniem polityka fakt, że w porozumieniu nie ma mowy o Polsce, wynika z oceny sytuacji przez sygnatariuszy umowy. – Strona amerykańska uważa, że projekt Nord Stream 2 jest bezpośrednim zagrożeniem bezpieczeństwa energetycznego przede wszystkim dla Ukrainy – tłumaczył.
Marcin Przydacz podkreślił, że gazociąg będzie instrumentem do działania Kremla, za co odpowiedzialność ponosi Berlin i Angela Merkel. Gość RMF FM nie miał wątpliwości, że zarówno Nord Stream 1 jak i Nord Stream 2 będę służyły do wywierania nacisków politycznych.
Czytaj też:
Mocne komentarze w niemieckiej prasie. "Nord Stream 2 to prezent Merkel dla Putina"Czytaj też:
Doszło do porozumienia Niemiec i USA ws. Nord Stream 2. Jest reakcja PolskiCzytaj też:
USA. Ponadpartyjna krytyka Bidena za układ ws. Nord Stream 2