Kiedy władza zaczyna mieć przeciw sobie żywych świętych, wtedy jest w prawdziwych opałach. Dlatego wyobrażam sobie jak zadrżała dziś w trwodze Kancelaria Premiera na widok gniewu Owsiaka Jurka (święci mogą być świeccy i niewierzący, jak władza niedobra to i tak ma powody by się bać). Zagrzmiał oto nasz współczesny pan Teres z Kalkuty w dzienniku „Fakt” i zawołał, że „władza traci kontakt z ludźmi”. Ta odkrywcza konstatacja domagała się stosownego miejsca, więc niemal cła druga strona gazety na „F” została oddana Owsiakowi w pacht.
A on piętnuje, krytykuje i wyrokuje. Złości się, że służba zdrowia nie działa, że małe dzieci umierają, że pogotowie zawodzi. Dlaczego tak się dzieje? Ktoś by może pomyślał, że ludzie którzy chory system wprowadzili, finansują, sprawują polityczny nadzór, tworzą nieudolny rząd… Och nie, zdaniem Owsiaka wszystko przez to, że „w nasze życie wkradło się poczucie mniejszej odpowiedzialności za innych”. Tak jakoś, samo się wkradło. Nie wiadomo skąd. Nie z mediów, bo dobre media promują dobrego Jurka, więc nie mogą być winne. Nie z sądów, bo tak strasznego słowa jak sąd pan Jurek się brzydzi. Nie z polityki, bo tu brzydzi się tak samo, a w dodatku jak tu krytykować polityków, którzy pana Jurka wspierają i robią sobie z nim fotki. Ale skoro coś się w nasze wspólne polskie życie „wkradło”, to znaczy że jesteśmy winni wszyscy. Uff, nie trzeba zmieniać władzy, bo i po co…
Są jednak i rady dla polityków. Konkretne. Jurek rzecze, że jak prokurator jest niedobry, to minister powinien go skarcić. Słusznie. Ale jeden minister może się nie wyrobić. To może wprowadzić instytucję karcatora, który będzie karcił? Ewentualnie bardziej po polsku – karciocha. Taki karcioch skarci kogo trzeba i po sprawie. Aha, ważne uzupełnienie – wiecie kogo karciochoać ma ministerialny karcioch? Prokuratorów, którzy nie reagują, kiedy „cała Polska widzi ojca katującego dziecko”. Jakoś sobie nie przypominam takiego przypadku, ale może pan Jurek więcej ogląda transmisji z katowania w telewizji. Za to o państwowych bandytach zabierających rodzicom dzieci prawem kaduka – ani słowa. Ich pan Jurek ma głęboko w swojej wielkiej orkiestrze.
+++
Z dziećmi w ogóle jest problem. Nie dość, że toto się rodzi i trzeba płacić matkom jakieś macierzyńskie i wychowawcze, nadwerężając budżet państwa, to jeszcze potem wstrętne bachory nie odwdzięczają się dobremu państwu dobrymi stopniami w szkole. Minister Szumilas – czytam o tym w „Rzeczpospolitej” – wie już, dlaczego. Powiedziała o tym nawet niewdzięcznym nauczycielom, którzy nie chcą za darmo uczyć szczeniaków. Otóż zdaniem pani minister przyczyną kłopotów polskich uczniów w szkole jest fakt, że zmieniają się nauczyciele i wychowawcy.
No bo w przedszkolu uczy dzieciaka kto inny, w zerówce kto inny, w podstawówce kto inny, a w gimnazjum – o rety! – jeszcze kto inny. Koszmar, po prostu. Rozwiązaniem – na to pani minister jeszcze nie wpadła – byłoby wprowadzenie zamiast edukacyjnego bonu czegoś w rodzaju edukacyjnej bony. Taka bona opiekowała by się dzieciakiem od kołyski po doktorat i uczyła. Przy okazji rozwiąże to problem bezrobocia. Jedno dziecko – jedna bona i sprawa załatwiona. Teraz, zamiast miliona kłopotów, pani Szumilas ma tylko jeden – jak wykształcić odpowiednią liczbę bon. Znając pomysłowość i priorytety międzynarodowe tego rządu trzeba będzie importować odpowiednią liczbę bon z Bonn.
+++
W „Super Expressie” sondaż, z którego wynika, że po połączeniu sił Ruch Palikota i Aleksander Kwaśniewski znaleźli się pospołu poniżej progu wyborczego. Za to Leszkowi Millerowi i SLD – rośnie. Pamiętam jak trójmiejscy koledzy z biznesu mówili o Tomaszu Arabskim „fajny kolega, ale trochę pechowy”. Kwaśniewski, jak widać, i pechowy, i żaden kolega.
Tymczasem Sojusz szykuje się do walki o wyborców bronią wypróbowaną jeszcze w PRL –będą wiosenne festyny w całym kraju i masówka na Stadionie Dziesięciolecia, pardon, Narodowym (przeczytałem w „Rz”). To znaczy bardzo chciałby na stadionie, ale nie ma pieniędzy. Józef Oleksy liczy więc na specjalną lewicową cenę za wynajem. Panie Józefie, już dopłacamy co roku do narodowego grube miliony. Bardziej lewicowy nie będzie, chyba żeby go przerobić na gułag.
+++
Ze świata wielkiego biznesu (medialnego). Szumnie ogłoszono nową ofertę programową połączonych platform cyfrowych (Canal Plus plus N, czyli nC+). Pycha sprawa – widzowie zapłacą więcej. Ach, jak muszą się cieszyć. Widzowie, oczywiście. Z wolnej konkurencji zostaje nam ostatnio coraz częściej głównie cudzysłów, w jaki należałoby nad Wisłą brać to sformułowanie.
+++
Szczerze ubawiła mnie wieść o tym, że na piątkowej promocji książki Tomasza Sakiewicza „Partyzant wolnego słowa” goście otrzymają w prezencie po słoiku szczawiu. Czas wrócić (o dzięki Ci, szczawiożerny Stefanie Nienawiściołowski) do wierszyka z kabaretu Laskowika – „nam polędwica oraz schab nie smakuje tak jak szczaw”. Zresztą żreć czerwone mięso na zielonej wyspie –to by nawet nie wypadało.
+++
Wypada mi za to na zakończenie zaprosić mieszkańców Poznania i nie tylko na dwa spotkania – będę dziś (piątek) godz.. 20 gościem konwentu Pyrkon 2013 – zapraszam do Sali Literackiej 2 w budynku nr 14 MTP. A w sobotę o godz. 11 spotkanie otwarte z Collegium Lubrańskiego, ul. Lubrańskiego 1. Będzie można porozmawiać o polityce, literaturze i TV Republika. Do zobaczenia!