W niedzielę ulicami Warszawy przeszedł "marsz miliona serc" zorganizowany przez Platformę Obywatelską. Początkowo, zgodnie z deklaracją Donalda Tuska, wydarzenie miało być wyrazem solidarności z Joanną z Krakowa, która dokonała samodzielnie aborcji. Okazało się jednak, że kobieta w ogóle nie została zaproszona do wzięcia udziału w marszu.
Reporter TVP Adrian Borecki opublikował na portalu X krótkie nagranie, ukazujące agresję, z jaką spotkał się podczas przemarszu. Wściekły mężczyzna wykrzykuje "je**ć PiS", "je**ć PiS" i pokazuje środkowy palec. – Masz miłość, to jest moja miłość dla was.
Dziennikarz powiedział, że się za niego pomodli. – Nie śmiej się za mnie modlić – odpowiedział oburzony uczestnik marszu PO.
Według policji na rondzie Romana Dmowskiego, skąd wystartował marsz Donalda Tuska, było ok. 60 tys. osób, a na trasie przemarszu ok. 100 tys. Według PO uczestników było ponad milion.
Tusk złożył wyborcom obietnicę: Dzień po wyborach
Po zakończeniu marszu Donald Tusk jeszcze raz zabrał głos. – Chcę dzisiaj także ślubować wam zakończenie wojny polsko-polskiej dzień po wyborach. To jest trochę tak, wiecie, jak się pogoni agresora, to już nie ma powodu do wojny – powiedział Donald Tusk.
Polityk podkreślał też, jak ważne jest wzięcie udziału w najbliższych wyborach. – Ja jestem gotów naprawdę na kolanach iść do niektórych i mówić „głosujcie dla tych dzieci”. Dla niektórych to może być ostatni głos w życiu, dla niektórych to będzie pierwsze głosowanie w życiu. Ale tak naprawdę to być może w naszej historii najważniejsze głosowanie w życiu od 89. roku. To może być głosowanie, które, jeśli nie będziemy skuteczni, to może być na lata ostatnim głosowaniem – podkreślił lider PO podczas końcowego przemówienia.
Czytaj też:
Hołownia nie był na marszu Tuska. Teraz zabrał głosCzytaj też:
Niemiecki "Die Zeit": Na marszu w Warszawie było ponad 100 tys. osób