Wojciech Wybranowski: Ujawniłeś na portalu Kulisy24.com, że dziennikarze, którzy rok temu na łamach tygodnika „Wprost” opisali „aferę taśmową” byli rozpracowywani przez policję
MICHAŁ MAJEWSKI: Z tego co się dowiedzieliśmy to grupa dziennikarzy, która ujawniła „aferę taśmową” czyli Piotr Nisztor, Sylwester Latkowski, Cezary Bielakowski i ja została poddana inwigilacji przez specjalną jednostkę policji, która nazywa się Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji...
Ale to wydział którego zadaniem jest sprawdzanie czy to policjanci nie naruszają przepisów…
To jednostka, która powinna dbać o praworządność w szeregach funkcjonariuszy policji. Czyli pilnować by policjanci nie byli korumpowani, przestrzegali regulaminu i przepisów ustawy o policji. To taka wewnętrzna jednostka w policji. Dlaczego do inwigilacji nas użyto właśnie jej? Mogę się tylko domyślać. Wojciech Czuchnowski w „Gazecie Wyborczej” w lutym napisał tekst o tym, że ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartosz Sienkiewicz (PO), który został zobligowany do wyjaśnienia „afery taśmowej” nie miał zaufania do generałów innych służb, czyli do szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego czy ABW. Uważał, że w jakiś sposób mogą być zaplątani w aferę. Dlatego wybrano taka jednostkę policji do inwigilowania m.in. dziennikarzy. Oczywiście cała operacja była nielegalna, ci policjanci powinni zajmować się tym o czym mówiliśmy przed chwilą czyli pilnowaniem by sami funkcjonariusze nie łamali prawa, a nie inwigilacją osób, które nie są pracownikami policji.
Z informacji, które podał portal Kulisy24.com wynika, że operację przeciw wam zakamuflowano.
Tak, nie wpisywano, że rozpracowywani są Nisztor, Bielakowski czy Majewski tylko używano naszych numerów telefonów albo numerów imei czyli specjalnych numerów identyfikujących telefony komórkowe, przyporządkowanych konkretnym aparatom telefonicznym…
We wnioskach do sądu o zgodę na podsłuch nie podawano waszych nazwisk? Pisano, że NN, albo, że abonent nieustalony?
Nie, w ogóle nie występowano do sądu o zgodę na założenie podsłuchu, wszystko odbywało się poza wiedzą sądu i prokuratury. Były to działania czysto operacyjne, chodziło o to by sprawdzić nasze kontakty, „zmapowac” nasze otoczenie, być może dokonać jakiejś prowokacji.
Czy w tej sprawie złożyliście zawiadomienie do prokuratury?
Nie, napisaliśmy na ten temat tekst i zaapelowaliśmy do ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka oraz nowego Komendanta Głównego Policji o przedstawienie informacji na ten temat. Oni zapowiedzieli, że zostanie przygotowany audyt, dzisiaj wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński zapowiedział, że jutro zostaną podane pewne szczegóły w tej sprawie, po jak rozumiem, wykonaniu wstępnych czynności. Oczywiście nie wykluczam podjęcia kroków prawnych jak już będziemy więcej wiedzieć o tej historii. Natomiast wiem też o tym, że dowody na inwigilacje były niszczone by dowody na jej prowadzenie w przyszłości się nie wydostały. Tyle, że wiele osób było w to zaangażowanych i pozostaje ich pamięć.
Zaskakujące, że zdecydowano się na takie kroki wobec dziennikarzy, którzy przecież w aferze nie uczestniczyli, opisali ją, ujawnili czyli po prostu wykonali swoje obowiązki
Myślę, że podstawowy błąd popełniono na samym początku całej sprawy oddając ją Sienkiewiczowi, który po pierwsze- jako szef MSW nie przypilnował służb, bo to one powinny zadbać by miejsca, w których spotykają się politycy były sprawdzone, a po drugie- sam przecież został nagrany. Moi zdaniem przy wyjaśnianiu tej sprawy on kierował się niesamowitymi emocjami i jakimś dzikim pędem, który skończył się czymś bardzo złym czyli złamaniem wszystkich zasad przy wyjaśnianiu afery. Przypomnę ci, że od początku, po opublikowaniu przez nas pierwszych tekstów na ten temat, stawano absurdalne tezy. Że to jest rosyjska prowokacja….
Afera pisana cyrylicą…
Dokładnie, że scenariusz tej historii jest napisany cyrylicą. To były tezy, które nie miały żadnego uzasadnienia, a nimi manipulowano, sugerowano je premierowi polskiego rządu ( Donaldowi Tuskowi- ww), który później wygłaszał je z mównicy sejmowej.
Uderzyło mnie wówczas, że duża część takiego spinu szła właśnie z BOR i ABW. To ABW wykreowało opowieść o rosyjskiej prowokacji
To była bardzo wygodna teza dla władzy, która znalazła się w kłopocie. Wygodna o tyle, że można było zasugerować społeczeństwo „słuchajcie, zostaliśmy zaatakowani z zewnątrz przez wrogów”. Tymczasem, jak się okazało, ta teza nie wytrzymała próby czasu. Mówienie o tym przez premiera z mównicy sejmowej było zupełnie niepoważne, ale ktoś mu to podpowiedział. Być może ludzie z grupy wyjaśniającej całą sprawę, na czele której stał właśnie Sienkiewicz.
Czy udało się wam ustalić kto personalnie podjął decyzję o podjęciu wobec was, dziennikarzy czynności operacyjnych?
Nie wiemy tego. Nie powiedziałbym czy zrobił to Sienkiewicz czy Działoszyński ( ówczesny komendant główny policji) natomiast to co wiemy to to, że taka operacja się z całą pewnością odbywała. No i dzisiejsza wypowiedź wiceministra Jarosława Zielińskiego też to potwierdza. Mam nadzieję, że sprawa zostanie całkowicie wyjaśniona, bo doszło do złamania wszystkich reguł. Zgadzam się, że można prowadzić czynności podsłuchane, ale wszystko musi odbywać się zgodnie z prawem, musi być zgoda sądu, w żadnym wypadku nie można tego organizować w taki zakamuflowany sposób, przez jednostkę która nie jest do tego uprawniona i wobec dziennikarzy. Przecież nie uczestniczyliśmy w spisku, to nie my dokonywaliśmy tych nagrań. Zdobyliśmy taśmy z nagraniami rozmów polityków i żeby sprawę wyjaśnić poszliśmy do Sienkiewicza. Jednak on to zlekceważył, nie chciał z nami się spotkać, nie chciał rozmawiać.
Zgodzisz się, że służby coraz częściej prowadzą nielegalne czynności operacyjne wobec dziennikarzy?
Uważam, że jest to chodzenie przez służby na łatwiznę. „Nie możemy sobie z czymś poradzić, nie mamy źródeł, nie jesteśmy na odpowiednim poziomie to pójdźmy po najmniejszej linii oporu i podsłuchujmy dziennikarzy”. To absolutnie niedopuszczalne przez żadną władzę i tu środowisko dziennikarskie powinno być wobec siebie zgrane i bardzo solidarne. Tu chodzi o ochronę źródeł informacji o pewne standardy. Tak po prostu robić nie można.